piątek, 28 listopada 2014

Rozdział 28 "...Gdy zrobi pierwszy ruch - wygra"

Poprzednio ; (^^)

" Doznała szoku - to co widziała wcześniej miało swoje odzwierciedlenie w rzeczywistości. Powinna czuć satysfakcję, pławić się w swojej wygranej rundzie, a może i całej walce.
Szczególnie gdy przez krótki moment wspominała żałosną scenę swojego dawnego przyjaciela przyłapanego - Przez kogo? Właśnie nią.
Jednak nie było to takie łatwe, a przynajmniej dla niej - niegdyś żałosnej, płaczliwej smarkuli. 
Choć kto wie czy nie mającej bytu w jej „odnowionej” wersji?
Zamiast wzdychać nad tym jaka jest beznadziejna powinna cieszyć się ze swojego zwycięstwa.
Ale czemu tego nie robiła?
Gdyby wszystko było takie proste…
Gdyby on nie był tak wysoko postawiony…
Gdyby miała jakieś szanse przeciwko niemu …
Gdyby gdziekolwiek istniała sprawiedliwość…
Te gdybania były ogółem jednym z największych problemów jej całego życia….
Władza, hierarchia, poparcie… Czy wszystko sprawiedliwie rozdzielone? "

Nigdy nic nie było tak, jakby chciała, ale nie było również czasu na dramaty... 

Teraz natomiast musiał się znaleźć na działania, dowody... No właśnie "dowody"... Ich potrzebuje! 
Jej własne doświadczenia nie będą istotne, ale jeśli uda jej się zdobyć dowody popełnionej "zbrodni"... 
Chyba nie musi nawet sobie tego wyobrażać, od dawna miała to zakodowane w głowie.
"Okrutna walka nie zdąży jej pochłonąć do końca, gdy zrobi pierwszy ruch - wygra."
Tak będą o niej mówić, tyle, że w czasie przeszłym - gdy już tego dokona i zajmie miejsce na które zasługuje.  

Ale ile będzie musiało w to włożyć pracy. Nigdy nie miała tak łatwo. 

Kiedyś by być na równi z nim przynajmniej pod względem umiejętności musiała zdzierać z siebie skórę, a i to było niewystarczające. A Bezimienny... Wystarczyło, żeby kiwnął małym paluszkiem, a już przerastał ją o głowę. 
[...] Jasnoskrzydły przezwycieżył pokusę,  Asami nie  potrafiła. 
Jednak nie we wszystkim ją przewyższał.... Istniały dziedziny w których ona górowała - cały czas. Jej głównym atutem była koncentracja, a z nią wiążący się szereg innych i wymagających skupienia umiejętności.  Niestety od dawna ta dziedzina nie była tak znana i bardzo znikoma. 
 Gdy była o wiele młodsza zaczęła odbierać różne wizje. Na początku niewinne szeptania niższych na temat wyższych i sny społeczeństwa. Milczała na ten temat, nie chciała by uważano, że jest chora lub niesprawna. Jednak początku drobne wizje przeobraziły się w okropne, długotrwałe koszmary. Nawiedzały ją każdej nocy i każdego dnia. Nie potrafiła ich kontrolować, swoją drogą do dziś nie umie ich całkowicie od siebie odpędzić.
Z nadzieją, że uda się jej coś z nimi zrobić ponaglała naukę czytania i spędzała w bibliotece niemal całe dnie. Gdy już wychodziła z niej to z obawy przed koszmarami zatapiała się w lekturze. Z czasem zaczęła wypytywać innych subtelnie o problem, z trudem nie zdradzając się. Jednak jak to w życiu bywa podejrzliwość wobec jej osoby wzrosła. Musiała być wtedy bardzo ostrożna . 
Jako dziesięcioletnie dziecko nie była otaczana opieką - nikt nie był. 
"Radź sobie sam" - motto życiowe całego jej świata
W świecie ludzi dopiero poczuła się "ciepło". Poznała wtedy smak rodzinnej "miłości" - oparła się pokusie i zyskała imię. Niemniej jednak jest tu i teraz - bez Ziemskiej rodziny i koniec tematu. 

[..] Jeszcze ułamek sekundy i dotrze do ludzi. 
Śmiech
Radość
- Wali ziemią na kilometr..."- wymamrotała z pogardą. - Choć to chyba dobrze... Nie, to źle... Okropnie. Jeszcze chwila i nie będzie w stanie się skupić i utrzymać bariery. A gdy bariera opadnie, będzie mogła ujrzeć aury. Najważniejszy jest spokój.
"Gniew...." Tak nauczano, nawet po tylu latach nie wybiła całkowicie tego z głowy. Oczywiście tylko w trakcie medytacji. Sama nie wiedziała jak to nazwać. Bo jako jedyna mogła to nazwać. Ale po co nazywać, to co całkowicie nie poznane. 
[...] Była już widoczna, ale nie za bardzo wiedziała, co powiedzieć. Jeden niewłaściwy ruch może przesądzić o wygranej.
- Zgaduję, że chcesz nas zabić, czy może torturować?- Uprzedził ją błękitnooki chłopak. Laura nie potrafiła oderwać wzroku od jego jaskrawo-błękitnej barwy oczu. Tonęła w nich jak w morzu. On także patrzał na nią intensywnie, lecz z gniewem, nie dał sobie oderwać od siebie spojrzenia. Jakby mówił " To na mnie patrz! I bój się mojego wzroku!" Gdy Laura intensywnie skupiła się na zachowaniu równowagi, jej wzrok natrafił na dziewczynie, po czym ponownie zebrał się na chłopaku. 
Chciał ją odgonić od dziewczyny? Jego intencje nie były jasne. 
Nikogo nie były.
- Czas to wyjaśnić. - Odrzekła najbardziej ozięble, jak potrafiła.
- Przeniesiecie nas do jeszcze gorszej dziury? - Wyrzuciła ludzka dziewczyna ze łzami w oczach. Błyskawicznie je otarła i potrząsnęła głową, tak by włosy zakryły jej twarz.
I kolejne wspomnienie. Ziemia, tyle ludzi tak robiło... Tyle ludzi płakało... A jej nie wolno było. uronić ani jednej łzy. Nie rozumiała tego systemu. Czemu ona i cała reszta doskonałych istot  nie mogła okazywać słabości, a ludzi posiadający ją mieli tak wiele mocy...  Zupełnie zapomniała o zadaniu. Ze skupieniem wpatrywała się w pozaplanetarne istoty, ale nie zauważyła nic podejrzanego. Ich moc była na przeciętnym poziomie. I to chyba powinno być podejrzane. 
Widziała, jak niepokój ludzi wzrasta, chłopak chwycił dziewczynę za rękę. Nagle jego aura wzrosła nieznacznie. Asami ze zdumienia otworzyła szerzej oczy. Nie wiedziała, co to znaczy. Nigdy nie czytała o tym, bo nie było takiej książki, a przynajmniej w jej zasięgu. Nagle ją olśniło.
Może dlatego było ich dwóch? Jeden zwiększał moc drugiego. A może szybko się podbudowywali?
- Nic wam jeszcze nie zrobię. - Postanowiła grać w otwarte karty.
- Tak samo, jak twój kolega. Tylko, że on miał nam nic - w ogóle.
Walczył, a to dobrze.Może nie jest tak słaby, jak reszta, dlatego został wybrany. A ta dziewczyna?
- Nie jestem nim, ale jestem w jego sprawie. Musicie tylko powiedzieć, kiedy tutaj był. - Wyrzuciła z oburzeniem.
- Po co ci ta informacja? - Gwałtownie przerwał chłopak
- Dawno go tu nie było.. - Odrzekła dziewczyna z obojętnością na twarzy. 
Kolejna porażka? - pomyślała Asami . W tym czasie ziemska dziewczyna wymieniła z błękitnookim znaczące spojrzenie i kontynuowała:
- Ale niedawno poczułam coś dziwnego, bardzo wtedy osłabłam. 
 Otworzyła się na nią? Czemu? Przecież Ziemianka nie miała żadnych powodów.
- Czemu to mówisz?
- Bo kazałaś, a poza tym nie mam nic do stracenia. Asami zdumiona postawą ziemianki wymamrotała tylko coś, co miało brzmieć jak "aha". Przez moment znikła jej pewność siebie, a w miejsce tego pojawiło się zakłopotanie, oznaka słabości. Ocknęła się i brnęła dalej w rozmowę.
- Wiecie czemu tu jesteście? - Zapytała z dobrze wyćwiczoną pogardą w głosie. - Oczywiście, że nie. Nic nie wiecie, a oceniacie wszystko z góry. Jesteście słabi, ale nie wiem czemu niby tacy wartościowi. Ja w kilka tygodni zdołałam nauczyć się waszego slangu, a wy... Za kogo się uważacie?
Nie chciała zejść na ten tor, ale oni ją zmusili, swoją bezradnością i obojętnością. Mimo iż parę sekund temu podziwiała ich za to, nie miała prawa tego robić. Każdy musiał znać swoje miejsce, a ona zsuwała się coraz niżej. Jej własne obelgi podniosły ją na duchu, czuła dumę. Czemu zawsze ponosiła porażki? Przez okazywanie swojej słabości. Gdy zyskała imię będąc na Ziemi,wszystko obróciło się przeciw niej. Mogła być wysoko, gdyby nie to. Może bezimienny miał od początku miał rację. Zawsze jej powtarzał "Bierz, co masz, nawet jeśli nie możesz."
I ni z gruszki ni z pietruszki ukazał jej się jego obraz przed oczyma. Niemożliwe! Kolejna wizja? Zwinnie i szybko przygwoździł ją do ściany, tak, że nie umiała się wyrwać z jego uścisku.
- Co robisz? - Przysięgła sobie, że za cenę życie będzie go teraz zabijać wzrokiem.
- To chyba mnie przysługuję te pytanie. - Może nie za cenę życia.
- Okej, okej. Tylko mnie puść. - Uśmiechnęła się zawadiacko, po czym z zakłopotaniem spojrzała na ludzi. Nie reagują. O co chodzi?
- Chyba sobie kpisz. Żebyś znowu mnie tak urządziła? - Wskazał na swoją durną osobę. - Możesz przecież mówić.
- Co z nimi zrobiłeś? - Asami spytała z wyrzutem ignorując wcześniejszy temat.
- Zamknij się wreszcie i wskakuj do wora.
- Aha... Czyli faktycznie jesteś coś nie ten tego umysłowo. I tak na marginesie, jakiego wora? Asami nie zamierzała jeszcze kończyć swojej wypowiedzi, ale znowu została zepchnięta. Gdzieś... 
To była ostatnia rzecz jaką zapamiętała
[..] Powoli powieki Asami odsłoniły ciemne oczy. Pierwszym, co ujrzała był bezimienny... Czyli to nie koszmar, nie wizja, nie śmierć, ale jeszcze gorzej - ON.
Już szykowała się do skoku na niego i rozwalenia mu tego tępego pół mózgu, choć kto wie, czy przypadkiem nie ma tam niczego.
- Spokojnie i tak nie możesz się ruszać, z wyjątkiem powiek i nosa. Ale nie martw się, nie jesteś sama. - Skinął na dwa przeciwległe łóżka. Styl tych łóżek zupełnie nie przypominał tego tandetnego na jej planecie. Były zupełnie przeciętne, takie jak... Na Ziemi. Ale przecież to niemożliwe, leży ona miliardy lat świetlnych od ich Bezimiennej Planety. Wyprawa zajęłaby co najmniej godzinę. Spróbowała otworzyć usta, ale czuła jakby były one czymś zaklejone.
- A no i mówić też nie możesz. - Chciała posłać mu jedną z jej najgroźniejszych min, a tu ci niespodzianka. Przecież nie umie się ruszać.
- Chyba, że ładnie poprosisz. Oj przepraszam, przecież nie możesz mówić...
Debil, to właśnie słowo najbardziej do niego pasowało. Jakby miał dostać imię to właśnie takie byłoby dla niego idealne. 
[...] Zaraz... Skoro nie umie się ruszać, to musi to być kogoś sprawka, a aby rzucić taki czar trzeba na prawdę dużo koncentracji. Co prawda bezimienny może nie działać sam, ale warto spróbować. Jakoś zaczerpnęła powietrza przez nos, zamknęła oczy. Wyobraziła sobie samą siebie leżącą na łóżku, ujrzała swoje wnętrze, wyszukała nerwów. Po chwili namysłu, od czego zacząć skupiła swoją uwagę na serdecznym u jej prawej ręki. Jednak nagle coś jej przeszkodziło. Ponownie otworzyła oczy, jednak natrafiła na pewną zmianę. Potrafiła już ruszać ustami, co zauważyła po pierwszym od przebudzenia wdechu wykonanym przez usta.
- Nie jestem w te klocki dobry, sama o tym dobrze wiesz. Myślałem jednak, że jesteś słabsza.
- Nie nazywaj mnie tak! – Zareagowała niemal błyskawicznie. Słaba, słaba, słaba… Przecież ona o tym wie, wystarczająco dużo razy jej to wmawiano.

- Okej, tylko musisz mnie wysłuchać. W sumie nie musisz, ale moje miłosierdzie ci na to pozwala.
- Już lepiej zakuj mnie w kajdany i wrzuć do lochu.
- Z tego, co się orientuje wywnioskowałem, że nie mają tu takiego czegoś. Ale nie martw się, zawsze można skorzystać z szerokich ofert szafy. – Uśmiechnął się zawadiacko, ale jeśli dobrze się przyjrzała z błyskiem w oku. Pieprzony idiota…
- Dawaj, ja się ciebie nie boję.
- A… Wiesz o, co chodziło z tym worem? Zapewne nie pamiętasz naszego przepięknego dzieciństwa. – Asami uniosła jedną brew. – Trudno jest utrzymać cię w bezruchu. – Skrzywił się po czym kontynuował. – Kiedyś stosowaliśmy różne zamienniki słów. Pamiętasz znaczenie słowa Ziemia?
- Jakim cudem? – Asami nie ukrywała już zdziwienia.
 – Po co mnie tu przywlekłeś? – Asami przewróciła oczami.
– Nie jesteś tu sama. Są jeszcze ludzie.
– No, na Ziemi raczej są ludzie. – Powtórnie uniosła brew. – Nie mam ochoty na żarty, to był ostatni, a teraz daj mi coś powiedzieć. Mój spokój się ulotnił, tak jak twój mózg. 
- Mam do ciebie jedną sprawę. 
- Nie mam zamiaru wciągać się w twoje gierki. Jeśli myślisz, że... - język ugrzązł jej w gardle, czuła, że coś blokuje ją od środka. Równie nagle powróciła jej zdolność ruchu, w ułamku sekundy wygięła się w pół, a z jej ust zaczęła cieknąć krew.
- Jeśli myślisz, że jestem takim idiotą, że ci uwierzę, to na prawdę bardzo się mylisz.  Wież coś, czego nikt nie powinien i dlatego mi pomożesz. 
- Wal się! - Krzyknęła wypluwając ślinę zmieszaną z krwią, zaczęła się dławić. Nie będzie mu się podporządkowywała, nie jest jakimś durnym niewolnikiem. Jak on w ogóle może? Tyle lat się przyjaźnili. Mimo iż nie było to prawdziwe... - Prawdziwy przyjacielu...- Stanęła dumnie tuż przed nim przewracając oczami, po czym upadła. 
Mocno.
[...] Były w tym samym miejscu, gdzie upadła. Nad nią stał, jeśli dobrze zapamiętała - w tym samym miejscu - Bezimienny. Gapił się na nią bezczelnie, z tym swoim dennym uśmieszkiem. Niech sobie sam rozwala świat, po co mu ona?
- Ja nie rezygnuje tak szybko, jak ty, ale niestety cię potrzebuję. Jednak wracając do ostatnich wydarzeń... Nie umiałem pojąc jakim cudem znalazłaś się w odpowiednim czasie oraz miejscu i to dwukrotnie. Czyli w skrócie, zawsze byłaś ode mnie lepsza w medytacji, gdy razem podkradaliśmy różne przedmioty łatwiej pracowało mi się z tobą. Czyli resumując JESTEŚ MI POTRZEBNA. Rozumiesz?- Medytacja... 
- Czemu nazywasz TO medytacją?
- Czemu zwróciłaś na to uwagę?
- Nieważne i tak ci nie pomogę, a poza tym nic mi nie zrobisz. Nie jesteś w stanie mnie zabić.
- Kto tu mówi o zabijaniu? Powinnaś się cieszyć, że wyciągnąłem cię z tej zapadłej dziury. Miliony ustalonych praw w ogóle się nie kleiły. Gdybyś była chociaż na jednej innej planecie... Gdybyś widziała tę sztukę, krajobrazy...- Z rozmarzeniem jego wzrok wędrował ku górze, przypominając sobie krajobrazy. To było dziwne... Bardzo dziwne... Mimo to Asami milczała nie mogąc temu zaprzeczyć.
- Mamy wszystko, co na razie nam potrzeba. Ludzi, którzy stanowią dla nas wzmocnienie, dobre alibi, ponadprzeciętne zdolności i miliony możliwości oraz algorytmów działań. 
Jeśli temu zaprzeczysz - puszcze cię. Nie ukryjesz tego przede mną. 
  Miał rację, Ziemia była jedną z najbezpieczniejszych planet spośród wielu galaktyk, z uwagi na jej rozmiar i osobniki zamieszkujące planetę była raczej unikana przez potencjalnych zainteresowanych, o ile tacy byli. Ludzie mimo braku jakichkolwiek spektakularnych ponad naturalnych, według Ziemian zdolności, jako grupa jedna z nielicznych potrafili rozwijać swoją twórczość i tzw. epoki nad wyraz szybko. Kluczowym elementem zainteresowania innych planet ich osobom były jednak  aury ludzi , który były znaczenie silniejsze i bardziej wyraziste od wszelkich innych. A dodatkowo były źródłem niewyczerpywalnym oraz zupełnie zróżnicowanym. 
Każdy człowiek był zupełnie inny, bardzo rzadko zdarzały się przypadki podobnych do siebie emocjonalnie osobników. Od jednych aurę można było wyczuć z bardzo daleka, a inni szczelnie ją zakrywali. I takich właśnie osób szukano - trudnych do wykrycia. Szarych myszek, w których drzemią ogromne złoże energetyczne. Padło na tego chłopaka i tą dziewczynę. Ale każdy ma swoją pozycję, oni nie spadli aż tak nisko... Tylko czy teraz nie przypadkiem za pośrednictwem bezimiennego nie zawaliły się one...?
- Może i masz rację, ale nie zmienia to faktu, że postąpiłeś nierozważnie, miałeś wszystko, nikt ci nie mógł podskoczyć.
- Najwyraźniej nie, skoro powaliłaś mnie na łopatki.
- Nie no, nie wierzę... Wreszcie się przyznałeś. - Zakpiła Asami. - Taki ideał, a jednak ma SŁABOŚCI. - Ostatnie "znienawidzone" słowo szczególnie podkreśliła.
- I kto tu wszczyna kłótnie? Widzisz, jednak masz coś złego w sobie.- Uśmiechnął się szarmancko. Co on sobie wyobrażał? Że kolejny raz ją zwiedzie, a potem porzuci?- Dobry piesek, jednak coś umiesz. - Klepiąc ją po głowie skrzywił się. 
- A w sumie wież co? Pomogę ci, tylko się zanadto nie ekscytuj.- Pomoże mu, ale dla siebie, nie dla niego. No i dla świętego spokoju oczywiście... - I taki dodatek. Czy wież, że ludzie nam nie ufają? A przynajmniej tobie...
- Dlatego ty tutaj jesteś. - Powoli i pewnie kierował się w stronę drzwi. - Moje pół mózgu nie wystarcza.
- No to do roboty! - Próbowała przekonać samą siebie. - Wystarczy tylko wzbudzić ich zaufanie, a potem dokopać temu palantowi. Wszystko banalne... Bardzo...- skrzywiła się i spoczywszy na łóżku zamknęła oczy.
[..] Po długim namyśle podczas uwalniania ludzkich z ciał z paraliżu Asami podeszła do wyrwy między łóżkami i jeszcze raz nabierając potężny wdech powietrza wyszeptała coś czego wcale nie chciała...
- Otworzywszy oko, otwierając umysł. 
Nagle czułą jakby czas stanął w miejscu, zegar nie tykał, nie były słyszalne żadne szmery. I ponownie poczuła, że z jej ust wydobywają się słowa, na które nie ma żadnego wpływu. Jednak nie panikowała, wręcz przeciwnie zachowała spokój, którego nigdy nie potrafiła osiągnąć przy medytacji.
" Są w szpitalu, po tym jak młoda się nachlała... Wszystko to dziwny sen..." - Usłyszała w głowie wiadomość, która nie opuściła jej póki nie została ona zakodowana w umyśle.
" Podpowiedzi szukaj w twoim umyśle, nie błądź dalej" - To było ostatnie co zdołała wychwycić.

______________________________________________________

 Więc rozdział się pojawił. Pracowałam nad nim jeden dzień ( parę godzin) i udowodniłam sobie, że się da, a może i nawet przypomniałam. Od dzisiaj zabieram się do pracy ( mniej czasu na fb... :c) Pani Marano i Pan Lynch dzisiaj w ograniczonych ilościach :/ Ale uwaga ( tutaj spoiler) BĘDZIE WIĘCEJ BOHATERÓW! Na razie nie jest to jakoś na 1000% pewne, ale tak na sto;) Dziękuje wam, że mimo mniejszej aktywności nadal poświęcaliście czas na czytanie moich wypocin ( oj ciężkich, ciężkich... :D) Z racji tego rozdział dzisiaj jest o wiele dłuższy od poprzednich. Oto jego legenda:
WYRAZY : 2 642
ZNAKI BEZ SPACJI: 13 827
CZAS POŚWIĘCONY PISANIU: OKOŁO 4-5 GODZIN. MOŻE MNIEJ,A MOŻE WIĘCEJ ;)
WYRAZ RAZEM Z KOŃCOWYM WPISEM : 2 752
BO DZISIAJ TO DZISIAJ, A JUTRO TO JUTRO! ( NIE ZALICZANE DO KOŃCÓWKI ;) )






sobota, 8 listopada 2014

Rozdział 27 - IZapowiedźI

Doznała szoku - to co widziała wcześniej miało swoje odzwierciedlenie w rzeczywistości. Powinna czuć satysfakcję, pławić się w swojej wygranej rundzie, a może i całej walce.
Szczególnie gdy przez krótki moment wspominała żałosną scenę swojego dawnego przyjaciela przyłapanego - Przez kogo? Właśnie nią.
Jednak nie było to takie łatwe, a przynajmniej dla niej - niegdyś żałosnej, płaczliwej smarkuli. 
Choć kto wie czy nie mającej bytu w jej „odnowionej” wersji?
Zamiast wzdychać nad tym jaka jest beznadziejna powinna cieszyć się ze swojego zwycięstwa.
Ale czemu tego nie robiła?
Gdyby wszystko było takie proste…
Gdyby on nie był tak wysoko postawiony…
Gdyby miała jakieś szanse przeciwko niemu …
Gdyby gdziekolwiek istniała sprawiedliwość…
Te gdybania były ogółem jednym z największych problemów jej całego życia….
Władza, hierarchia, poparcie… Czy wszystko sprawiedliwie rozdzielone?

A więc... Łapcie część rozdziału, a raczej prolog rozdziału... czy jakoś tak ;) Miałam niedużo czasu lub ( raczej) nie umiałam go sobie odpowiednio zagospodarować. Po prostu nie lubię tego < nie mam czasu> stwierdzenia ( od niedawna xD). Zawsze jest czas, wystarczy dostatecznie ścisnąć grafik lub pozamieniać pewne kwestie. Niestety nie zrobiłam tego ( moja wina ;<). Byłam zbyt leniwa ;c A więc muszę was tylko tym zadowolić i to wszystko ;* 
                                       autorka