sobota, 3 sierpnia 2013

Rozdział 10 " Przesłuchania"

19.06 ( Dziewiętnasty Czerwiec)
Dzisiaj jest niedziela (data przesłuchań), jutro mają się odbyć przesłuchania do serialu. Przez ostatnie kilka dni nie robiłem prawie nic innego tylko ćwiczyłem, w końcu nie wiadomo, jaką piosenkę się zaśpiewa, ani w jaką rolę się wcieli. Dlatego ćwiczę głos, wykonując przeróżne dziwaczne ćwiczenia. Mam również na laptopie zainstalowaną aplikację, która wybiera losową piosenkę- klasyczną typu „Życzenie”, Popową, rockową, a nawet disco polo, a później można ją zaśpiewać, w tym się nagrać. Na tej aplikacji ćwiczyłem kilka ładnych parę godzin każdego dnia. W ciągu tych kilku dni byłem też raz odwiedzić mamę w szpitalu. Atmosfera między nami była sztywna, czasami rzuciłem jakieś pytanie, na które niekiedy odpowiadała rodzicielka. Od początku wizyty oczekiwała ode mnie „czegoś”, ale nie wiedziałem i nadal nie wiem, czego. Nie byłem tam długo z znaczących powodów- Nie chciała ze mną rozmawiać. Każdy by to zauważył wliczając mnie. Pożegnałem się z matką, ale ona tylko na mnie popatrzała z niezrozumieniem, jakby coś sobie przypominając. Nie trudno było się domyślić, chyba, że w moim przypadku, na początku nie wiedziałem, o co jej chodziło- zorientowałem się dopiero po długich przemyśleniach- było już za późno na jakąkolwiek reakcję, ponieważ byłem w domu, a mogłem jedynie zadzwonić do mamy, ale komórki nie miała w szpitalu, ponieważ zapomniałem jej przynieść wtedy, kiedy miałem dostarczyć jej ubrania i inne potrzebne rzeczy. Miałem kolejne „korepetycje” z Leną, ale i tak nie pomogły, wszystko mnie denerwowało, byłem i jestem jednym, wielkim kłębkiem nerwów. Najgorsze jest to, iż być może jeszcze w tym tygodniu będę pisał test z trygonometrii i geometrii w przestrzeni, z tym drugim jakoś sobie radzę, ale trygonometrii nie kumam i chyba nigdy nie rozszyfruje. W dodatku nie radzę sobie z obowiązkami domowymi i sparzyłem lekko rękę żelazkiem i wypaliłem dziurę w mojej drugiej ulubionej bluzce, teraz wiem, że prasowanie nie jest dla mnie. Gotowanie za to idzie mi rewelacyjnie, choć dania, które przygotowuje są ogólnie łatwe w przygotowaniu, dajmy na przykład jajecznicę, albo tosty, sandwicze, zwykłe kromki chleba z szynką, serem, pomidorem i innymi dodatkami, gotowa pizza, sałatki i ziemniaki prażone. Umiem przygotowywać jakieś jedzenie, ale gorzej już ze sprzątaniem, zwykle te czynność wykonuję ze dwie godziny. Była godzina 20:00, a ja byłem wykończony fizycznie, jak i psychicznie, wziąłem prysznic, umyłem zęby i położyłem się do łóżka mimo takiej wczesnej pory, według mojego punktu widzenia. Po dłuższej chwili zasnąłem
20.06 (Dwudziesty Czerwiec)
Obudziłem się. Wstałem z łóżka i spojrzałem na budzik- była godzina 8:25. Zaspałem! Jak to możliwe? Nie dowierzając sięgnąłem po komórkę, która leżała na stoliku nocnym, odblokowałem ją, wpatrując się z radością odsapnąłem. Była bowiem godzina 5:02, dziwiło mnie to, że tak wcześnie wstałem, ale to pewnie z powodu tak wczesnego położenia się do łóżka. Odstawiłem komórkę na miejsce i wstałem z łóżka- nie miałem ochoty teraz wylegiwać się w nim. Skierowałem się w stronę okna i odsłoniłem widok wschodu słońca- Było to piękne zjawisko. Na widnokręgu było widać promienie słoneczne, które lekko podświetlały bezchmurne ciemno niebieskie niebo, które z każdą minutą stawało się coraz jaśniejsze. Stałem przy oknie chyba z pół godziny, gdy było widać już całe słońce, które było gotowe do całodziennej podróży po jaskrawym niebieskim niebie odszedłem od okna i wyszedłem z pokoju kierując się do łazienki. Po kilku minutach wyszedłem z niej idąc przez przedpokój, przekroczyłem próg zbliżając się do szafy otworzyłem ją i przebierając znalazłem odpowiednie ciuchy i założyłem je, piżamę schowałem zaś pod poduszkę. Włączyłem laptopa i wszedłem na tweetera pisząc „Dzisiaj przesłuchania, zero stresu? Tak się nie da! I test?” później, wszedłem na facebooka.
&
Dochodziła 6.00, wziąłem torbę na plecy i wyszedłem z pokoju kierując się schodami na korytarz. Ubrałem tenisówki i wyszedłem z domu zamykając go. Szedłem jakieś dwadzieścia minut i doszedłem. Lekcje miały się zacząć na dwadzieścia minut, usiadłem, więc na ławce. Zauważyłem Tricki, więc podszedłem do niej.
-Zrywam z Tobą!- Te słowa były nie dojrzałe, ale właśnie takie miały być.
Ona tylko spojrzała na mnie pogardliwie i odwróciła się tyłem do mnie.
-On się dopiero teraz domyślił…-Powiedziała do swoich dwóch przyjaciółeczek, Jessii i Delly śmiejąc się pogardliwie, odszedłem i przewróciłem oczami, a wszyscy zaczęli się na mnie patrzeć, jakbym był małym dzieckiem i powiedział o wiele za dużo niż powinienem. Miliony ślepi gapiło się na mnie, gdy szedłem przez korytarz znajdując jakieś miejsce na ławce. Wkrótce ujrzałem Avana oraz Asha.
-Siema.
-Siema.- Odpowiedzieli zgodnie.
-Co macie takie miny?
-Hy???- Zmrużył i skrzywił oczy Ash.
-Dyro Cię szukał.- Wyskoczył nagle Avan.
-Po co?
-Nie wiem, masz przyjść do niego.- Oddaliłem się kierując do gabinetu dyrektora. Gdy już doszedłem zapukałem nie pewnie trzy razy i wszedłem.
-Usiądź!- Wyskoczył nie, kto inny jak dyro łagodnym, ale straszliwie groźnym tonem.
-Co się stało? Aa…Mam dać usprawiedliwienie za chorobę?- Prychnąłem.
-Tak, ale na tym nie skończysz.- Przestraszył mnie.
-Co? O co chodzi?
-Spokojnie… Daj mi tylko te usprawiedliwienie, a ja wszystko Ci na spokojnie wyjaśnię.- Powiedział, a właściwie wyszeptał łagodnie. Sięgnąłem, więc ręką do torby, otworzyłem zeszyt z matmy, otworzyłem go i wyciągnąłem z niego kartkę z usprawiedliwieniem od lekarza i podałem tę kartkę do rąk samego dyrektora.
-Dobrze, a więc chodzi mi o test z matematyki, tydzień temu nie pisałeś go z powodu pobytu w szpitalu, tak?- O nie chodzi o test…I w ogóle skąd on o tym wie.- Twoja mama dzwoniła do szkoły, stąd to wiem, a jeśli chodzi o test z matematyki to…- Zatrzymał się w celu zaczerpnięcia oddechu, a mi serce waliło jak szalone.- Nie będziesz go pisał, ponieważ to nie ma nawet najmniejszego sensu. Odpuścimy Ci go. To na tyle, możesz już iść, a i jeszcze jedno… Z tego co wiem, to jesteś zapisany na listę osób, które są chętne do udziału w przesłuchaniach, więc zaczną się one jednak o 8:00, nastąpiła małą zmiana planów, z resztą wszystko opowie Wam pani Krestyshon, będziecie mieli z nią godzinną lekcję, zamiast Polskiego i Fizyki, oczywiście tylko chętni na przesłuchania. Możesz wyjść.-Po tych słowach wstałem z krzesła i otworzyłem drzwi.
-Dziękuję, Do widzenia!- Powiedziałem beznamiętnie, jakby było to formułka do wyuczenia się na pamięć.- Wyszedłem i zamknąłem drzwi, po czym spojrzałem na plan i skierowałem się w kierunku pani Krestyshon, która mówiła coś do grupki trzecio i drugoklasistów. Po chwili dołączyłem do tej grupy, a ona weszła do Sali muzycznej o numerze 14. Gdy już weszliśmy i zajęliśmy miejsca, każdy w osobnej ławce, nauczycielka muzyki zaczęła tłumaczyć nam wszystko, ziarenko, po ziarenku. Czasami słuchałem, ale czasem zagłębiałem się w swoich myślach. W mgnieniu oka lekcja skończyła się i mieliśmy udać się za panią gęsiego, szliśmy schodami do piwnicy, gdy byliśmy już w podziemnym korytarzu, pani włożyła rękę do kieszeni i wyciągnęła z niej kluczyk, po czym otworzyła drzwi. Gdy weszliśmy ujrzałem ogromną ośmioboczną salę, a na każdej ścianie były poustawiane ciasno krzesła, na środku zaś znajdował się wielki kolisty dywan z wyszytym wielkim mikrofonem.
-Usiądźcie na siedziskach, a ja po kole będę przywoływać osoby, do tej Sali.-Wskazała na drzwi, zachowujcie się grzecznie, ponieważ będą tu obecni… To niespodzianka.-Po tych słowach pani weszła do owej sali, a po kilku minutach do sali weszły jeszcze trzy osoby, Niska rudowłosa kobieta, o zielonych oczach mająca włosy upięte w wysoki kok oraz różową sukienkę bez ramion do kolan z wysokimi szpilkami tego samego koloru na nogach. Za nią szli dwaj mężczyźni mający na sobie zwykłe dżinsy, ciemne bluzy z kapturami założonymi na głowę, przez co nie można było zobaczyć ich włosów oraz okulary tego samego koloru. Gdy weszli do Sali po kilku minutach wyszła z nich pani z muzyki.
-Możecie teraz przygotować się chwilę do przesłuchań, z pięć minut będą wywoływane poszczególne osoby.- Jaki jestem głupi, zapomniałem wykonać ćwiczenia rozgrzewające głos, po chwili wszyscy zaczęli parskać jak konie, robić głębokie wdechy i wydechy, cicho śpiewając do-re-mi-fa… oraz wykonywać inne ćwiczenia, ja również się dołączyłem. Po dłuższej chwili z za drzwi wyłoniła się ta sama pani co przed chwilą.
-Zapraszam Taylor Bywis oraz Tya Gleeonst.- Jak to, ćwiczymy w parach? Niemożliwe, ale to chyba nawet lepiej… Nic nie było słychać zza drzwi- niestety, fajnie by było sobie posłuchać kilku osób. Po kilkunastu minutach wyszli zza drzwi, kierując się do wyjścia, zawołano już dwanaście osób, a mnie jeszcze nie. W końcu usłyszałem moje imię i nazwisko i nazwisko…(chłopak Tricki) oraz trzecią osobę, Kim. O nie musiałem być z nim, ale wszedłem, w końcu to może być moja szansa. Gdy tylko przekroczyliśmy drzwi powiedziałem:
-Dzień dobry!
-Dzień dobry!- Powiedziała za mną Kim, a później dołączył się Noach
-Dzień dobry, proszę to wasz skrypt- macie zagrać ta scenkę, macie 5 minut na przećwiczenie- możecie za tamtą kurtyną- Wskazał człowiek w kapturze. A my poszliśmy za jego ręką.
-Okej, więc gramy z Noachem wrogów, którzy biją się obelgami o to, kto ją zdobędzie, a ona wybiera tego i się całują.
-Okej, ja jestem dziewczyną, ale który będzie tym, z którym ma się całować?
- Ja nie, ona nie jest tego warta.-Odezwał się Noach
-Ale to jest nieprawdziwy pocałunek, łatwo go zagrać. Ale nie możemy się kłucić, więc mogę być tym, którego ona będzie całować.- Po tych słowach, każdy z nas wziął swój skrypt i zaczął go czytać i grać pewne kwestie.
-Już możecie zacząć.- Odezwał się ciepły głos rudowłosej kobiety. Weszliśmy, więc na scenę, każdy z nas miał w swojej ręce skrypt i zaczęliśmy grać.
-Odbiorę Ci ją, nawet tego nie zauważysz!
-Po, co, aby mieć swoje trofeum, że mnie pokonałeś.
-A nawet, jeśli, to, co z tego. Przez cztery lata się we mnie podkochiwała i miałaby wybrać Ciebie, kujona, który nie miał nigdy żadnej dziewczyny. Jestem od Ciebie przystojniejszy.- Jego obelgi nie były przekonujące, ale zabolały mnie, zwracały się do mojego życia, oprócz tego, że byłem kujonem.
- Ale tu nie chodzi o wygląd, tylko o miłość, nic więcej, nic mniej.
-A, co mi po miłości, ona jest sławna i ja dotrę do tej sławy dzięki niej, a ty nic nie zyskasz, nie masz z czego.
-Jesteś nic nie wartym debilem, nie zasługujesz na nią!- Po tym wchodzi Kim.
-Jak możesz tak mówić, myślałam, że jesteś wart mojego wyboru!- Genialnie to zagrała, a jej mimika twarzy… Ona jest urodzoną aktorką!
-I widzisz, co zrobiłeś??? Ja wygrałem a ty…-
-Nie mówiłam o Tobie durniu!- Podeszła do mnie i rzuciła mi się w ramiona, potem miała być scena pocałunku, więc odwróciłem się tyłem do jury i zbliżyłem moją twarz do jej twarzy, wyglądało jakbyśmy się całowali, ale nagle złączyliśmy swoje wargi na ułamek sekundy, oderwaliśmy się. Potem wszyscy stanęliśmy w rzędzie. A Kim była zszokowana, jak i ja.
-Dobrze, teraz niech na scenie pozostanie tylko (cht)
-Mam pytanie, czy znasz utwór „Hallelujah”, wiem, że ten utwór może nie jest odpowiedni na przesłuchanie, ale właśnie ten zaśpiewasz?
-Niee…-Przeciągnął.
-Proszę, tuta jest nagrana…-Podał mu MP3 i kontynuował, nie słuchałam, tylko powiedziałem do Kim:
-Byłaś genialna.
-Ale, w czym?- Powiedział rozkojarzona.
-A… no we wszystkim.- Odpowiedziałem krępując się.
- W wież… W tym pocałunku też?- Czy ja osłupiałem, czy ona powiedziała zdanie, które powiedziała …
-Yy… No…Yy…
-Zapomnijmy o tym, to tylko zwykły impuls, byliśmy za blisko, a wież, Opani nas uczyła o tym, że człowiek przyciąga człowieka.- Powiedziała zestresowana.- Ale nie w tym sensie…
-No..Em…Zapomnijmy, jasne?
-Tak, to najlepsze wyjście!- Naszą pogawędkę przerwał nam okropny głos (cht). Od tego momentu wiedziałem, że się nie dostanie. Gdy skończył, zadali mu kilka pytań i kazali wyjść.
-Teraz ty Ross, ten sam utwór, a potem Kim.
-Dobrze…-Odezwałem się nie pewnie, po chwili usłyszałem melodię, graną na gitarze, oczywiście w nagraniu i z moich ust zaczęły wydobywać się dźwięki, zerknąłem na komisję, a ona widocznie była zachwycona, sądząc po ich minach. Gdy skończyłem, zszedłem ze sceny.
-Umiesz grać na jakichś instrumentach?
Tak, na pianinie, gitarze i na trąbce przez drugą trąbkę.
- Chodziłeś na jakieś lekcję tańca?
-Tak, kilka lat temu, ale już skończyłem kurs.
-Na, jakie jeszcze zajęcia chodziłeś?
-Już chyba na żadne.
-Dobrze, możesz wyjść.
-A nogę poczekać na koleżankę?
-Możesz.
-Teraz ty kim, znasz ten utwór?- Spytała się pani z muzyki.
-Tak.- Po czym Kim zaczęła śpiewać, miała bardzo ładny głos, ale nie był on odpowiedni do tego utworu, ponieważ, ona ma głos mocny. Gdy skończyła spytali się:
-Chodziłaś lub chodzisz na jakieś zajęcia?
-Nie, ale umiem grać na gitarze, tata mnie nauczył.
-Dobrze, możecie już iść.- Po tych słowach wyszliśmy i powiedziałem jej co myślę o tym występie.
- Masz super głos, ale to nie piosenka dla Ciebie.
-Wiem, dlatego mnie nie przyjmą, ale Ciebie na 100%.
-Na 100%?
-Na 101%
-Ale mnie pocieszyłaś!
-Odwal się.- Uderzyła mnie ramieniem w ramię.
-Ał… To bolało.
-Chyba raczej, chcesz powiedzieć bolało i boli.- Podkreśliła ostatnie słowo.




Przepraszam, że tak późno, ale znowu nam się zepsuł Internet ( na szczęście tylko na dwa dni) od czasu wakacji, co kilka dni dzieję się nam tak z netem. W poprzednim rozdziale pojawiła się nowa postać Kim, która nieźle namiesza… Jak myślicie, chcący czy nie chcący??? Piszcie w komentarzach! Dziękuję Wam za te 400 wejść, jestem z nich bardzo zadowolonaJ
Sorry za błędy typu: literówki, powtarzanie słów itp. Nie zdążyłam sprawdzić tekstu, nie miałam czasu, postaram się zrobić to jak najszybciej…

W poniedziałek wyjeżdżam na tydzień w góry, więc nie wiadomo czy zdążę wstawić 11 rozdział, bo może tam nie być InternetuL

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz