19.06 (
Dziewiętnasty Czerwiec)
Dzisiaj jest
niedziela (data przesłuchań), jutro mają się odbyć przesłuchania do serialu.
Przez ostatnie kilka dni nie robiłem prawie nic innego tylko ćwiczyłem, w końcu
nie wiadomo, jaką piosenkę się zaśpiewa, ani w jaką rolę się wcieli. Dlatego
ćwiczę głos, wykonując przeróżne dziwaczne ćwiczenia. Mam również na laptopie
zainstalowaną aplikację, która wybiera losową piosenkę- klasyczną typu
„Życzenie”, Popową, rockową, a nawet disco polo, a później można ją zaśpiewać,
w tym się nagrać. Na tej aplikacji ćwiczyłem kilka ładnych parę godzin każdego
dnia. W ciągu tych kilku dni byłem też raz odwiedzić mamę w szpitalu. Atmosfera
między nami była sztywna, czasami rzuciłem jakieś pytanie, na które niekiedy
odpowiadała rodzicielka. Od początku wizyty oczekiwała ode mnie „czegoś”, ale
nie wiedziałem i nadal nie wiem, czego. Nie byłem tam długo z znaczących
powodów- Nie chciała ze mną rozmawiać. Każdy by to zauważył wliczając mnie.
Pożegnałem się z matką, ale ona tylko na mnie popatrzała z niezrozumieniem,
jakby coś sobie przypominając. Nie trudno było się domyślić, chyba, że w moim
przypadku, na początku nie wiedziałem, o co jej chodziło- zorientowałem się
dopiero po długich przemyśleniach- było już za późno na jakąkolwiek reakcję,
ponieważ byłem w domu, a mogłem jedynie zadzwonić do mamy, ale komórki nie
miała w szpitalu, ponieważ zapomniałem jej przynieść wtedy, kiedy miałem
dostarczyć jej ubrania i inne potrzebne rzeczy. Miałem kolejne „korepetycje” z
Leną, ale i tak nie pomogły, wszystko mnie denerwowało, byłem i jestem jednym,
wielkim kłębkiem nerwów. Najgorsze jest to, iż być może jeszcze w tym tygodniu
będę pisał test z trygonometrii i geometrii w przestrzeni, z tym drugim jakoś
sobie radzę, ale trygonometrii nie kumam i chyba nigdy nie rozszyfruje. W
dodatku nie radzę sobie z obowiązkami domowymi i sparzyłem lekko rękę żelazkiem
i wypaliłem dziurę w mojej drugiej ulubionej bluzce, teraz wiem, że prasowanie
nie jest dla mnie. Gotowanie za to idzie mi rewelacyjnie, choć dania, które
przygotowuje są ogólnie łatwe w przygotowaniu, dajmy na przykład jajecznicę,
albo tosty, sandwicze, zwykłe kromki chleba z szynką, serem, pomidorem i innymi
dodatkami, gotowa pizza, sałatki i ziemniaki prażone. Umiem przygotowywać
jakieś jedzenie, ale gorzej już ze sprzątaniem, zwykle te czynność wykonuję ze
dwie godziny. Była godzina 20:00, a ja byłem wykończony fizycznie, jak i
psychicznie, wziąłem prysznic, umyłem zęby i położyłem się do łóżka mimo takiej
wczesnej pory, według mojego punktu widzenia. Po dłuższej chwili zasnąłem
20.06 (Dwudziesty
Czerwiec)
Obudziłem się.
Wstałem z łóżka i spojrzałem na budzik- była godzina 8:25. Zaspałem! Jak to
możliwe? Nie dowierzając sięgnąłem po komórkę, która leżała na stoliku nocnym,
odblokowałem ją, wpatrując się z radością odsapnąłem. Była bowiem godzina 5:02,
dziwiło mnie to, że tak wcześnie wstałem, ale to pewnie z powodu tak wczesnego
położenia się do łóżka. Odstawiłem komórkę na miejsce i wstałem z łóżka- nie
miałem ochoty teraz wylegiwać się w nim. Skierowałem się w stronę okna i
odsłoniłem widok wschodu słońca- Było to piękne zjawisko. Na widnokręgu było
widać promienie słoneczne, które lekko podświetlały bezchmurne ciemno
niebieskie niebo, które z każdą minutą stawało się coraz jaśniejsze. Stałem
przy oknie chyba z pół godziny, gdy było widać już całe słońce, które było
gotowe do całodziennej podróży po jaskrawym niebieskim niebie odszedłem od okna
i wyszedłem z pokoju kierując się do łazienki. Po kilku minutach wyszedłem z
niej idąc przez przedpokój, przekroczyłem próg zbliżając się do szafy
otworzyłem ją i przebierając znalazłem odpowiednie ciuchy i założyłem je,
piżamę schowałem zaś pod poduszkę. Włączyłem laptopa i wszedłem na tweetera
pisząc „Dzisiaj przesłuchania, zero stresu? Tak się nie da! I test?” później,
wszedłem na facebooka.
&
Dochodziła 6.00,
wziąłem torbę na plecy i wyszedłem z pokoju kierując się schodami na korytarz.
Ubrałem tenisówki i wyszedłem z domu zamykając go. Szedłem jakieś dwadzieścia
minut i doszedłem. Lekcje miały się zacząć na dwadzieścia minut, usiadłem, więc
na ławce. Zauważyłem Tricki, więc podszedłem do niej.
-Zrywam z Tobą!- Te
słowa były nie dojrzałe, ale właśnie takie miały być.
Ona tylko spojrzała
na mnie pogardliwie i odwróciła się tyłem do mnie.
-On się dopiero
teraz domyślił…-Powiedziała do swoich dwóch przyjaciółeczek, Jessii i Delly
śmiejąc się pogardliwie, odszedłem i przewróciłem oczami, a wszyscy zaczęli się
na mnie patrzeć, jakbym był małym dzieckiem i powiedział o wiele za dużo niż
powinienem. Miliony ślepi gapiło się na mnie, gdy szedłem przez korytarz
znajdując jakieś miejsce na ławce. Wkrótce ujrzałem Avana oraz Asha.
-Siema.
-Siema.-
Odpowiedzieli zgodnie.
-Co macie takie
miny?
-Hy???- Zmrużył i
skrzywił oczy Ash.
-Dyro Cię szukał.-
Wyskoczył nagle Avan.
-Po co?
-Nie wiem, masz
przyjść do niego.- Oddaliłem się kierując do gabinetu dyrektora. Gdy już
doszedłem zapukałem nie pewnie trzy razy i wszedłem.
-Usiądź!- Wyskoczył
nie, kto inny jak dyro łagodnym, ale straszliwie groźnym tonem.
-Co się stało?
Aa…Mam dać usprawiedliwienie za chorobę?- Prychnąłem.
-Tak, ale na tym
nie skończysz.- Przestraszył mnie.
-Co? O co chodzi?
-Spokojnie… Daj mi
tylko te usprawiedliwienie, a ja wszystko Ci na spokojnie wyjaśnię.-
Powiedział, a właściwie wyszeptał łagodnie. Sięgnąłem, więc ręką do torby,
otworzyłem zeszyt z matmy, otworzyłem go i wyciągnąłem z niego kartkę z
usprawiedliwieniem od lekarza i podałem tę kartkę do rąk samego dyrektora.
-Dobrze, a więc
chodzi mi o test z matematyki, tydzień temu nie pisałeś go z powodu pobytu w szpitalu,
tak?- O nie chodzi o test…I w ogóle skąd on o tym wie.- Twoja mama dzwoniła do
szkoły, stąd to wiem, a jeśli chodzi o test z matematyki to…- Zatrzymał się w
celu zaczerpnięcia oddechu, a mi serce waliło jak szalone.- Nie będziesz go
pisał, ponieważ to nie ma nawet najmniejszego sensu. Odpuścimy Ci go. To na
tyle, możesz już iść, a i jeszcze jedno… Z tego co wiem, to jesteś zapisany na
listę osób, które są chętne do udziału w przesłuchaniach, więc zaczną się one
jednak o 8:00, nastąpiła małą zmiana planów, z resztą wszystko opowie Wam pani
Krestyshon, będziecie mieli z nią godzinną lekcję, zamiast Polskiego i Fizyki,
oczywiście tylko chętni na przesłuchania. Możesz wyjść.-Po tych słowach wstałem
z krzesła i otworzyłem drzwi.
-Dziękuję, Do widzenia!-
Powiedziałem beznamiętnie, jakby było to formułka do wyuczenia się na pamięć.-
Wyszedłem i zamknąłem drzwi, po czym spojrzałem na plan i skierowałem się w
kierunku pani Krestyshon, która mówiła coś do grupki trzecio i drugoklasistów.
Po chwili dołączyłem do tej grupy, a ona weszła do Sali muzycznej o numerze 14.
Gdy już weszliśmy i zajęliśmy miejsca, każdy w osobnej ławce, nauczycielka
muzyki zaczęła tłumaczyć nam wszystko, ziarenko, po ziarenku. Czasami
słuchałem, ale czasem zagłębiałem się w swoich myślach. W mgnieniu oka lekcja
skończyła się i mieliśmy udać się za panią gęsiego, szliśmy schodami do
piwnicy, gdy byliśmy już w podziemnym korytarzu, pani włożyła rękę do kieszeni
i wyciągnęła z niej kluczyk, po czym otworzyła drzwi. Gdy weszliśmy ujrzałem
ogromną ośmioboczną salę, a na każdej ścianie były poustawiane ciasno krzesła,
na środku zaś znajdował się wielki kolisty dywan z wyszytym wielkim mikrofonem.
-Usiądźcie na
siedziskach, a ja po kole będę przywoływać osoby, do tej Sali.-Wskazała na
drzwi, zachowujcie się grzecznie, ponieważ będą tu obecni… To niespodzianka.-Po
tych słowach pani weszła do owej sali, a po kilku minutach do sali weszły
jeszcze trzy osoby, Niska rudowłosa kobieta, o zielonych oczach mająca włosy
upięte w wysoki kok oraz różową sukienkę bez ramion do kolan z wysokimi
szpilkami tego samego koloru na nogach. Za nią szli dwaj mężczyźni mający na
sobie zwykłe dżinsy, ciemne bluzy z kapturami założonymi na głowę, przez co nie
można było zobaczyć ich włosów oraz okulary tego samego koloru. Gdy weszli do
Sali po kilku minutach wyszła z nich pani z muzyki.
-Możecie teraz
przygotować się chwilę do przesłuchań, z pięć minut będą wywoływane
poszczególne osoby.- Jaki jestem głupi, zapomniałem wykonać ćwiczenia
rozgrzewające głos, po chwili wszyscy zaczęli parskać jak konie, robić głębokie
wdechy i wydechy, cicho śpiewając do-re-mi-fa… oraz wykonywać inne ćwiczenia,
ja również się dołączyłem. Po dłuższej chwili z za drzwi wyłoniła się ta sama
pani co przed chwilą.
-Zapraszam Taylor
Bywis oraz Tya Gleeonst.- Jak to, ćwiczymy w parach? Niemożliwe, ale to chyba
nawet lepiej… Nic nie było słychać zza drzwi- niestety, fajnie by było sobie
posłuchać kilku osób. Po kilkunastu minutach wyszli zza drzwi, kierując się do
wyjścia, zawołano już dwanaście osób, a mnie jeszcze nie. W końcu usłyszałem
moje imię i nazwisko i nazwisko…(chłopak Tricki) oraz trzecią osobę, Kim. O nie
musiałem być z nim, ale wszedłem, w końcu to może być moja szansa. Gdy tylko
przekroczyliśmy drzwi powiedziałem:
-Dzień dobry!
-Dzień dobry!-
Powiedziała za mną Kim, a później dołączył się Noach
-Dzień dobry,
proszę to wasz skrypt- macie zagrać ta scenkę, macie 5 minut na przećwiczenie-
możecie za tamtą kurtyną- Wskazał człowiek w kapturze. A my poszliśmy za jego
ręką.
-Okej, więc gramy z
Noachem wrogów, którzy biją się obelgami o to, kto ją zdobędzie, a ona wybiera
tego i się całują.
-Okej, ja jestem
dziewczyną, ale który będzie tym, z którym ma się całować?
- Ja nie, ona nie
jest tego warta.-Odezwał się Noach
-Ale to jest
nieprawdziwy pocałunek, łatwo go zagrać. Ale nie możemy się kłucić, więc mogę
być tym, którego ona będzie całować.- Po tych słowach, każdy z nas wziął swój
skrypt i zaczął go czytać i grać pewne kwestie.
-Już możecie
zacząć.- Odezwał się ciepły głos rudowłosej kobiety. Weszliśmy, więc na scenę,
każdy z nas miał w swojej ręce skrypt i zaczęliśmy grać.
-Odbiorę Ci ją,
nawet tego nie zauważysz!
-Po, co, aby mieć
swoje trofeum, że mnie pokonałeś.
-A nawet, jeśli, to,
co z tego. Przez cztery lata się we mnie podkochiwała i miałaby wybrać Ciebie,
kujona, który nie miał nigdy żadnej dziewczyny. Jestem od Ciebie
przystojniejszy.- Jego obelgi nie były przekonujące, ale zabolały mnie,
zwracały się do mojego życia, oprócz tego, że byłem kujonem.
- Ale tu nie chodzi
o wygląd, tylko o miłość, nic więcej, nic mniej.
-A, co mi po
miłości, ona jest sławna i ja dotrę do tej sławy dzięki niej, a ty nic nie
zyskasz, nie masz z czego.
-Jesteś nic nie
wartym debilem, nie zasługujesz na nią!- Po tym wchodzi Kim.
-Jak możesz tak
mówić, myślałam, że jesteś wart mojego wyboru!- Genialnie to zagrała, a jej mimika
twarzy… Ona jest urodzoną aktorką!
-I widzisz, co
zrobiłeś??? Ja wygrałem a ty…-
-Nie mówiłam o
Tobie durniu!- Podeszła do mnie i rzuciła mi się w ramiona, potem miała być
scena pocałunku, więc odwróciłem się tyłem do jury i zbliżyłem moją twarz do jej
twarzy, wyglądało jakbyśmy się całowali, ale nagle złączyliśmy swoje wargi na
ułamek sekundy, oderwaliśmy się. Potem wszyscy stanęliśmy w rzędzie. A Kim była
zszokowana, jak i ja.
-Dobrze, teraz
niech na scenie pozostanie tylko (cht)
-Mam pytanie, czy znasz
utwór „Hallelujah”, wiem, że ten utwór może nie jest odpowiedni na
przesłuchanie, ale właśnie ten zaśpiewasz?
-Niee…-Przeciągnął.
-Proszę, tuta jest
nagrana…-Podał mu MP3 i kontynuował, nie słuchałam, tylko powiedziałem do Kim:
-Byłaś genialna.
-Ale, w czym?-
Powiedział rozkojarzona.
-A… no we
wszystkim.- Odpowiedziałem krępując się.
- W wież… W tym
pocałunku też?- Czy ja osłupiałem, czy ona powiedziała zdanie, które
powiedziała …
-Yy… No…Yy…
-Zapomnijmy o tym,
to tylko zwykły impuls, byliśmy za blisko, a wież, Opani nas uczyła o tym, że
człowiek przyciąga człowieka.- Powiedziała zestresowana.- Ale nie w tym sensie…
-No..Em…Zapomnijmy,
jasne?
-Tak, to najlepsze
wyjście!- Naszą pogawędkę przerwał nam okropny głos (cht). Od tego momentu
wiedziałem, że się nie dostanie. Gdy skończył, zadali mu kilka pytań i kazali
wyjść.
-Teraz ty Ross, ten
sam utwór, a potem Kim.
-Dobrze…-Odezwałem
się nie pewnie, po chwili usłyszałem melodię, graną na gitarze, oczywiście w
nagraniu i z moich ust zaczęły wydobywać się dźwięki, zerknąłem na komisję, a
ona widocznie była zachwycona, sądząc po ich minach. Gdy skończyłem, zszedłem
ze sceny.
-Umiesz grać na
jakichś instrumentach?
Tak, na pianinie,
gitarze i na trąbce przez drugą trąbkę.
- Chodziłeś na
jakieś lekcję tańca?
-Tak, kilka lat
temu, ale już skończyłem kurs.
-Na, jakie jeszcze
zajęcia chodziłeś?
-Już chyba na
żadne.
-Dobrze, możesz
wyjść.
-A nogę poczekać na
koleżankę?
-Możesz.
-Teraz ty kim,
znasz ten utwór?- Spytała się pani z muzyki.
-Tak.- Po czym Kim
zaczęła śpiewać, miała bardzo ładny głos, ale nie był on odpowiedni do tego
utworu, ponieważ, ona ma głos mocny. Gdy skończyła spytali się:
-Chodziłaś lub
chodzisz na jakieś zajęcia?
-Nie, ale umiem
grać na gitarze, tata mnie nauczył.
-Dobrze, możecie
już iść.- Po tych słowach wyszliśmy i powiedziałem jej co myślę o tym występie.
- Masz super głos,
ale to nie piosenka dla Ciebie.
-Wiem, dlatego mnie
nie przyjmą, ale Ciebie na 100%.
-Na 100%?
-Na 101%
-Ale mnie
pocieszyłaś!
-Odwal się.-
Uderzyła mnie ramieniem w ramię.
-Ał… To bolało.
-Chyba
raczej, chcesz powiedzieć bolało i boli.- Podkreśliła ostatnie słowo.
Przepraszam, że tak
późno, ale znowu nam się zepsuł Internet ( na szczęście tylko na dwa dni) od
czasu wakacji, co kilka dni dzieję się nam tak z netem. W poprzednim rozdziale
pojawiła się nowa postać Kim, która nieźle namiesza… Jak myślicie, chcący czy
nie chcący??? Piszcie w komentarzach! Dziękuję Wam za te 400 wejść, jestem z
nich bardzo zadowolonaJ
Sorry za błędy
typu: literówki, powtarzanie słów itp. Nie zdążyłam sprawdzić tekstu, nie
miałam czasu, postaram się zrobić to jak najszybciej…
W poniedziałek
wyjeżdżam na tydzień w góry, więc nie wiadomo czy zdążę wstawić 11 rozdział, bo
może tam nie być InternetuL
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz