Był już pewien, wiedział.
Wiedział, że to właśnie co do Kim nie miał racji, mylił się, myślał, że
to ona jest dla niego kimś komu może zaufać, a tymczasem obraziła jego przyjaciela,
ale nie tylko, gdyż i jego samego również. Chociaż nie do niej samej miał
wątpliwości. Cała ta sprawa to była w końcu jego wina, mógł się nie zakładać,
choć łatwiej by było powiedzieć, składać obietnicy. Postąpił nieodpowiednio,
źle, wiedział o tym, lecz próbował
zamglić sobie to gestem Kim oraz Avana. Nie chciał już więcej siebie oskarżać,
ale ku zdumieniu pewnie wielu, gdyby znano tę historię, a raczej jej odłamek ta
mgła zamazująca, zakrywająca kawałek serca- rozpłynęła się. Może to i dobrze, a
może wręcz odwrotnie. Teraz coraz bardziej się zamartwiał, a jego oczy robiły
się coraz większe, pełne strachu, a uśmiech nie zagościł na jego twarzy. Tę
chwilę słabości przerwał lekki, ale dosyć słyszalny dźwięk, było to pukanie do
drzwi. Od niechcenia brązowooki ogarnął grzywkę lecącą mu na oczy przesuwając
ją w kierunku przesuwania się wskazówek zegara.
Po chwili drzwi uchyliły się, a z za nich lekko wychyliła się matka
chłopaka, patrząc na niego ciepło, widząc, że weszła w nieodpowiedniej
chwili z powrotem zamknęła drzwi i
oddaliła się od nich wracając do swojego poprzedniego zajęcia. Czemu tak
zrobiła, czemu nie porozmawiał z nim? Zawsze gdy blondyn był w złym humorze
zamykał się, obrażał, nie rozmawiał z nikim, nawet nie próbował zmienić
nastroju. Prościej mówiąc odpowiedź była dość dziwna i jakby bez sensu. Cieszył się z tego, był dumny, takie
bezsensowne gadanie, że nieodpowiednio się zachowuję nigdy mu nie pomagało, tym
bardziej w tej sytuacji. Prawie zawsze potaniej pogawędce był jeszcze bardziej
zrolowany. Zachowywał się, jak dziecko, jak zdezorientowane dziecko, a pomóc
mogło by mu tylko zmierzenie się z wyzwaniem, które dostał i było w zasięgu
ręki. W pewnej chwili przyszedł do niego
SMS.
„Za tydzień już koniec udręki, a może początek…? Dowiesz się
idąc na alei początek. Znajdziesz tam wielki budynek, co pomieści wiele powieści,
epik i ciebie też.”
Numer od nadawcy tego SMS`a był zastrzeżony, Ross, tylko
rozszerzył źrenice i zaczął powoli
przypominać sobie poprzednie sytuacje, które miały miejsce. Nie zastanawiając
się ani chwili wstał i skierował swój wzrok ku szafie, a za nim podążyła reszta
ciała.
&
Blondyn był już na podwórku obok domu. Usiadł na ławce, a
zaraz po tym wyciągnął telefon i otworzył po raz kolejny skrzynkę pocztową i
zobaczył, że otrzymał jeszcze jedną wiadomość. Sytuacja powtórzyła się.
Otworzył ją, numer także był zastrzeżony.
„Śpiesz się, śpiesz, bo bibliotekarz pracę kończy o 11:00,
chyba, że spotkasz tego lepszego.”
Wtedy skierował wzrok na zegarek w telefonie, była już
10:55. Byłoby to niemożliwe gdyby zdążył do biblioteki przed daną godziną. Wstał i spojrzał kątem oka na
drzewo, był to wielki dąb, pod nim coś się świeciło, podszedł bliżej i podniósł
przedmiot, był to piękny czerwony kamień. Włożył go starannie do kieszeni, po
czym coś mu wpadło do głowy i powędrował powrotem do domu. Po chwili wrócił
wraz z opakowaniem, które dostał w szpitalu. Rozpakował je i ujrzał książkę.
Była ona gruba, ale nie duża, bo wielkości kartki A5. Na okładce widniał napis
„Kamienie żniwa przysyłają”, a pod nim cienkimi literami napisane było tym
razem chyba ręcznie:
„Dla tych co…” Dalej było zamazane, następnie spróbował
otworzyć książkę. Na pierwszej stronie nie było autora, ani żadnego dopisku,
tylko rysunek, przedstawiał on różowy kamień. Pod rysunkiem znajdował się opis
jego, Ross momentalnie prawie że odskoczył od książki, bowiem pisało tam, że
oznacza on początek tego co będzie. Co to miało znaczyć nie widział, ale
układając sobie obraz tego podejrzewał, że jego problemy. Poniżej napisu
znajdował się jakiś znak, prawdopodobnie hieroglif. Próbował przewrócić kartkę i zobaczyć co jest
na kolejnej stronie, ale nic tam nie było. Choć po chwili jakby z nikąd zaczęły
się kolejno pojawiać litery, trudno było je dostrzec, lecz chłopakowi się
udało. „Dalej” będzie po czasie jakimś… Rozczytał, po czym pomyślał, że może
rozwiązanie tych problemów tkwi w tych SMS` ach. Dlatego chowając książkę do
reklamówki, pobiegł w stronę miasta, chcąc dotrzeć do biblioteki, jak
najszybciej.
&
Był już przed samym budynkiem, gdy uświadomił sobie, że to
jest ten obraz, który ukazał mu się w postaci mostu, ale nie przejmując się tym
ruszył żwawym krokiem w stronę wejścia. Gdy tylko przekroczył próg ujrzał
brązowowłosą dziewczynę, była to Laura, dziewczyna z kawiarni. Już miał wyjść,
kiedy odwróciła się do niego, uśmiechnęła i powiedziała:
-Dzień…- Wykrzywiła twarz przyglądając się mu.- Czy ja cię
przypadkiem gdzieś nie widziałam? A…- Dziwnie mu się poczuł, a cała ta sprawa
odpłynęła gdzieś w dal.
-Hej, już się widzieliśmy.-Odpowiedział bijąc się myślami
czy powiedzieć, czy czekać, aż dziewczyna się zorientuję sama.
- A no tak, tylko może lepiej się trochę uciszmy, bo mnie
zwolnią.- Niemal że wyszeptała.
-Dobra.-Odpowiedział.
- Gratuluję.-Rzuciła z entuzjazmem, a on się tylko skrzywił
i wyczekiwał dalszej wypowiedzi.
-Ale czego?
- No przecież zagrasz w serialu A&A.- Wtedy nagle
spochmurniał, oczy nabrały lęku, a on myślał, że zaraz zawali się pod ziemię, a
sprawa przypłynęła z powrotem. Widząc to brunetka momentalnie spytała:
-Co się stało?
-Nic.- Odburknął.
-Przecież widzę, co się stało?- Powtórzyła głośniej.
-No mówię, że nic.- A on pognał w jej ślady tonem i
przewrócił oczami.- Dziewczyna posmutniała, myśląc, że to jej wina, że to przez
to jaka jest beznadziejna. Ona mu pogratulowała, a on nawet nie kiwnął palcem,
a powinien wiedzieć, że to ona dostała towarzysząca mu rolę. Jej oczy zeszkliły
się, przypomniała jej się scena z dzieciństwa, gdy zostawili ją w domu. Sama nie wiedziała dlaczego. Teraz
obaj mogliby się rozpłakać, ale powstrzymywali się, a lekkie zauroczenie
blondynem w kawiarni rozbiło się na dziesiątki kawałeczków, które trudno było
by posklejać. Choć oboje czuli to samo.
- Chcesz wypożyczyć jakąś książkę?- Zapytała od niechcenie
przypominając sobie o tym, że jest w pracy i powinna się za nią zabrać, a nie
rozmawiać z kimś, kto i tak ma ją gdzieś,
myślała, że chce jak najszybciej skończyć tę rozmowę, która sprawiała
jej ból. Może była to banalna sprawa, a może miał zły dzień, ale ona wszystko
brała do siebie, choćby najmniejszy gest, byłą bardzo wrażliwa, choć jeszcze mocniej
się starała być silniejsza.
-Nie… Znaczy … Mam pewną książkę i chciałbym się o niej więcej dowiedzieć.- Wykrztusił,
dziewczynie mógłby spaść kamień z serca, ale tak się nie stało. Chłopak
wyciągnął książkę i położył ją na drewnianej płycie.
- Pracuję tutaj od niedawna i nie jestem aż tak dobra w te
klocki.
-To szkoda.- Odpowiedział.
-Powiedziałam „aż”. Kocham książki, mimo, że to jest niby
takie głupie, ale ja JE PO PROSTU UWIELBIAM. To nie tak, że każda książka jest
fascynująca, lecz każda ma w sobie coś wyjątkowego, kawałek życia, obraz,
postać. Jest wiele książek, nie wszystkie się wszystkim podobają, ale zawsze
znajdzie się ta jedna osoba, którą książka wciągnęła, zachwyciła. Wiem, że
teraz mnie wyśmiejesz, więc może lepiej zapomnij o tym co powiedziałam.- Po
wypowiedzeniu wzięła głęboki oddech i opuściła głowę, wpatrując się w książkę.
Nie potrzebnie to powiedziała, ale czuła się dumna, poczuła, że ona też ma
własne zdanie i nie ważne co on powie nie będzie wcale płakać. (w przenośni i
bez)
- Nie będę się śmiał, wręcz przeciwnie.
-Będziesz płakał?- Wtrąciła, jakby dostała zastrzyku
pewności siebie, po czym automatycznie spuściła głowę.
-Nie, ale to fascynujące co robisz, brak mi słów. To miłe.- Laura momentalnie się
uśmiechnęła i napełniła się radością, ale nie tylko ona. Ross również po jej
przemowie również zmienił nastrój.
-Dziękuję, ale wracając do książki. W życiu takiej nigdy nie
widziałam, ale to nie dziwne skoro nie ma autora, a poza tym nie znam
wszystkich książek na świecie. –Otworzyła książkę, a w jej oczach można było
zauważyć iskierki.- Mam dokładnie taką samą książkę, chociaż zupełnie inną
okładkę.- Złapała się jedną ręką za głowę kartkując książkę.- Dokładnie tyle
samo stron, tylko tego napisu nie mam.
-To niewiarygodne, jakim cudem? – Dodał Ross, który pomimo
mina bardzo się cieszył.- Nie dostawałaś przypadkiem żadnych SMS`ów?
-Nie, chyba nie.- Odpowiedziała niepewnie.
-Sprawdź!- Prawie, że krzyknął.
-Dobra.- Poczuła się trochę dziwnie, nagle miły blondynek zmienił
się w zachłannego blondyna. Wyciągnęła telefon z kieszeni i sprawdziła skrzynkę
pocztową. O dziwo znalazła tam aż dwie wiadomości, otwarła pierwszą, jej oczą
ukazał się następujący napis:
„Zachłanny blondynek, będzie jeszcze większy jeśli pokażesz
mu wiadomość…(d)”
Jej serce zaczęło szybciej bić, a wyraz twarzy oznaczał
jedno: przerażenie. Skąd ten ktoś mógł wiedzieć co myśli, a może po prostu
podsłuchiwał ich ktoś będący w bibliotece i to samo pomyślał, postanowiła
otworzyć drugi SMS.
„Nie mów mu, że masz SMS, bo dobrze wiesz, że jeśli pozna
prawdę, to ty też, ale nie lżejszą niż ta, oj nie…(d)”
Przerażenie przerwał dźwięk przychodzącego SMS`a, który, tak
jak poprzednie nie miał nadawcy.
„Nikogo nie ma w bibliotece.”
-Co tak długo sprawdzasz skrzynkę, przecież niedawno Ci
jakiś przyszedł?
- To z sieci jakaś reklama, zastąpisz mnie na chwilę, muszę
gdzieś iść.
-Dobra.- Gdy tylko dziewczyna oddaliła się chłopak bił się z
własnymi myślami o to czy sprawdzić jej telefon, czy nie, wiedział, że kręci.
Wiedząc, że ma mało czasu energicznie chwycił telefon dziewczyny, usiadł na
podłodze i odblokował ekran wchodząc na skrzynkę pocztową, były tam trzy
wiadomości, otworzył je w odwrotnej kolejności niż Laura, ale treść była taka
sama, po kolei.
-Co?!- Krzyknął.- Czemu ją to męczy?- Wyszeptał, po czym
usłyszał dźwięk SMS`a.
Otworzył go ze strachem.
„Dowiedział się- kara spotka cię”
___________________________________________________________________________________
Nie wiem czy dalej będę kontynuować pisanie. weszłam żeby opublikować ten rozdział, który napisałam już chyba parę miesięcy temu. I życzę wesołych świąt!!!
___________________________________________________________________________________
Nie wiem czy dalej będę kontynuować pisanie. weszłam żeby opublikować ten rozdział, który napisałam już chyba parę miesięcy temu. I życzę wesołych świąt!!!
Ohh, spóźniona ja...
OdpowiedzUsuńRozdział świetny i, błagam, nie kończ pisać.
Zapraszam do mnie: http://my-diary-rllm.blogspot.com/
Dzięki <33 Zastanowię się, ale też nie mam za dużo czasu + chętnie wejdę na twojego bloga ;)
Usuń