Potężne mahoniowe wrota zdecydowanie najbardziej wyróżniały się spośród wszelakich drogich ozdóbek oraz obrazów. Nie, nie dlatego, że były wielkie i zajmowały prawie całą przestrzeń. Także nie z powodu ich rzadkiego pochodzenia. Zostały sprowadzone 1920 roku przez władcę Aleka Drake`a z Ziemi. W tamtych czasach bowiem tutaj nie wyrastał tego typu gatunek i został wprowadzony dopiero w 1921 roku, gdy drzwi wówczas były potencjalnych obiektem zachwytów wszelakich stworzeń. Skąd to wiedział? Obok obiektu znajdowała się niemal równie ogromna tablica opisująca całą historię zamieszczeniu tutaj owych wrót. Ale również i nie dlatego drzwi była najbardziej widoczne, ale z powodu ich niedostępności. Były zamknięte, a Jasnoskrzydły nie mógł na nic innego patrzeć. Wrota zajmowały większość pomieszczenia, na cokolwiek by nie spojrzał widział wrota. Z wzrokiem wgapionym we drzwi wyczekiwał posłannika, który miał mu obwieścić, że może wstąpić do Sali obrad. Najchętniej rozwalił by te drzwi i wszystkich razem znajdujących się za nimi. W gruncie rzeczy dla niego były to przeciętne drzwi, jakich wiele na Ziemi, tyle, że o wiele większe od tamtejszych. Nic specjalnego. O to chodziło! Żeby zachłysnął się swoją podwyższoną ambicją. To prawie jak choroba na ziemi. Tyle, że kto miał jej zanadto nie umierał, ale zyskał pozycję społeczną. Na tym poziomie nie było miejsca dla słabych. Tylko „silni” i utalentowani mogli przetrwać, a tak przynajmniej wydawało się Jasnoskrzydłemu.
– A ty znowu wędrujesz w zaświaty. –
Pojawiła się jakby z nikąd Asami, naigrywając się z Jasnoskrzydłego.
– Czym sobie zasłużyłem na twoją kolejną
wizytę, Asami. – Odezwał się z wyraźną kpiną w głośnie, szczególnie wyraźną
przy wypowiadaniu imienia. Mimo iż dziewczyna wydała się nieporuszona, po
głębszym skupieniu się Jasnoskrzydły odkrył jej prawdziwe emocję – ból. Choć
niewielki, to jakże uspakajający. Wciąż to na nią działało. Z zewnątrz może i
była twarda, ale nie potrafiła szczelnie okryć zewnętrzną powłoką pozostałej w
niej miękkości. Traumatyczne przeżycia wciąż pozostawiały ślad, choć był z dnia
na dzień coraz mniejszy, to i tak pozostało go bardzo dużo. Dawniej jej współczuł,
ale teraz było to zbędne. Nagle jednak dostrzegł w niej małą zmianę. Jakby
radość, tylko zupełnie inny jej odcień, jakby bardziej mroczny.
– Nikt cię nie powiadomił? Jaka szkoda.
A no tak, ja mam to zrobić. Ale myślę, że nie ma takiej potrzeby. – Mimo jej
oschłego tonu, Jasnoskrzydły dostrzegł coś co zupełnie odsłoniło jej aurę – satysfakcję.
Mógłby ją trochę podburzyć, a może dostrzegłby więcej. Wgłębienie się bardziej
do jej umysłu mogłoby okazać się bardzo interesujące.
– Zadowolona widać z siebie jesteś?
– Bardzo – Odpowiedziała bez wahania.
Być może wolała nie ryzykować i nie doszukiwać się w tym drugiego dna. Ale on
jej w tym pomoże.
– Nie umiesz znieść, że jestem lepszy. –
Uniósł brwi wyczekująco i oparł się łokciem o ścianę czekując na reakcję, aż w
końcu na odpowiedź. Próbował wniknąć głębiej w jej aura – niestety Asami szczelnie
ją tym razem zablokowała, czyli coś jest na rzeczy.
– Nie jesteś! – Odfuknęła, z dziwnie
stoickim spokojem. Robiła co tylko się da, żeby nie dać się przyłapać.
– Przynajmniej nie mam imienia. Ty też
go nie miałaś, lecz zyskałaś. Stryj nie był zbyt dumny.- Przedstawił silnie
argumenty, krzyżując przy tym ręcę dla efektu. Miał świadomość, że przegiął,
ale ciekawość była zdecydowanie silniejsza.
– Mogłaś być na moim miejscu, jednak
byłaś zbyt słaba, zbyt mała, zbyt dziewczęca. Gdybyś była chłopcem… - Wyszła.
Dumnie, mocno stąpając ciężkimi buciorami o parkiet, szepcząc tylko szybko:
– Spotkanie odwołane.
– Spotkanie odwołane.
Jasnoskrzydły ujrzał krwistoczerwoną
aurę, która nie była ani trochę ukryta. Jednak nie męczył jej już dalej. Mógł –
ale już nie chciał.
Potem pojawił się żal... I pogarda dla samego siebie za tę chwilę słabości. Za litość...
Nagle odebrał jakiś komunikat, wytężył słuch. Czym ciekawym go tym razem zaskoczy? To było jak szósty zmysł - nigdy niczego ciekawego nie przepuściło.
Niewyraźny potok słów oraz mglisty obraz. Przedstawiał nieprzeniknioną ciemność i nieśmiałe światełko po środku. Zamknął oczy, głęboko zaczerpnął powietrza i usiadł na podłożu. Cholera, zimne! Powstrzymał odruch drgający jego ciałem i skrzyżował nogi. Wyglądał jak jakiś mnich na Ziemi. Czemu taka właśnie pozycja była konieczna do osiągnięcia głębokiego stanu skupienia?
Wizja. Ujrzał dwie zamazane sylwetki, lecz dobrze widoczne było najważniejsze - aury.
Świetliste.
Wesołe.
Ten sam odcień, jednak jedna z nich była o wiele obszerniejsza i zajmowała dwa razy więcej miejsca niż druga. Nagle doznał olśnienia. To ludzie, to oni. Ich poziom promieniowania wewnętrznego wzrósł kilkukrotnie. Może powiadomić o tym Średnich, albo wręcz przeciwnie...
Na jego twarzy malował się ten sam zawadiacki uśmiech. Nic nie musi - wszystko może.
Prawdo podobnie tylko on może odbierać takie wizje, tylko niewielu jest w stanie, ale przecież cała reszta woli się bawić w "misje", byle daleko stąd. Dostał od losu kolejną szansę i jak zwykle jej nie zmarnuje. Sam zatrzyma część ludzkich emocji, które są jak zastrzyk energii, siły i mocy.
A najlepsze w tym będzie to, że nikt się nie zorientuję.Lecz najpierw będzie musiał wytypować silniejszą aurę. Ponownie zamknął oczy, skupił się... I nic.
Że też by odebrać taką wizję trzeba być w stanie skupienia? Nienawidził tego, wolał szybko działać, a nie tracić czasu na takie pierdoły. Teraz jednak te "pierdoły" mogły znacznie wpłynąć na... Właściwie to wszystko. Niefortunnie...
Zazwyczaj pierwsza wizja był bardzo czytelna, ale trwać mogła tylko chwile i to przy jego maksymalnym stanie skupienia, by przywołać ją kolejny raz trzeba było nie lada wysiłku. Rezultat był niemal niemożliwy, przy jego rozdrażnieniu prawie niemożliwy do osiągnięcia. Jednak tym razem udało mu się.
Ludzie przez swą rozmowę zapomnieli niemalże o całym świecie. Gadali o wszystkim i o niczym, razem się śmiali i jednocześnie odczuwali podobne emocję.
Wciąż to samo. Nie jest w stanie rozróżnić ich. Może dalej próbować, albo jest łatwiejszy sposób...
Może ich na chwilę odwiedzić... Byle by Średni i Niżsi nie zauważyli, ale przecież dla niego to bułka z masłem. Czy jak tam to Ludzie mówią.
Otworzył oczy rozejrzał się na wszystkie strony. Pusto. Wstał z podłoża próbując otrzepać się z brudu, z marnym skutkiem. Wzruszył tylko ramionami i skierował się w stronę drzwi wyjściowych. Znowu pusto. Przeszedł do kolejnego pomieszczenie - to samo. Dziwne to jakieś... - pomyślał.
Ale szedł dalej, nie miał za wiele czasu, wizje mogła następnym razem już się nie pojawić.
Gdy był już dostatecznie blisko by móc się przenieść, nie patrząc na nic bez wahania zrobił to.
Pierwszym co poczuł była atmosfera. Gęsta, odrażający zapach przyjaźni i czegoś więcej. Już to kiedyś czuł. Znał go doskonale, jednocześnie nie mógł go znieść, ale wiedział, że on tylko wzmacnia rezultaty. Niestety przyjmując dawkę będzie musiał przyswoić i niektóre emocje.
Choć z drugiej strony tylko nie wiele z nich. Jego umysł odbierał tylko te, który w jakimś stopniu mógł posiąść, bądź już posiadał. Nie było wyjścia, musiał się z tym pogodzić.
Skupił resztkę swojej mocy i ukrył swoją aurę. Choć Ludzie nie mogli jej poczuć wolał nie ryzykować zmieszaniem się tamtej aury z jego własną. Teraz pozostał tylko krótki proces rozpoznania, która jest większa. I choć z natłoku emocji trudno je było rozróżnić. On to on - jeden z najlepszych w tym fachu. Zamknął oczy i nie otwierając ich podszedł do obu osobników, chwycił ich za ramiona i wykonał głęboki wdech. Czuł jak powoli się osłabiają, jak dociera do nich, co się dzieje. I skończył. Poczuł ohydny smak ich uczuć, czuł ich euforię, a stopniowo obrzydzenie ustąpiło. Zniknął. Był już na zewnątrz, ale to co zobaczył zszokowało go jeszcze bardziej. Przed nim z założonymi rękami na ramionach stała Asami triumfalnie się uśmiechając, jednocześnie nie ukrywając swojego zszokowania. Jedno spojrzenie i już wiedział, że była świadkiem jego "debiutu". I że inni wiedzą. Z wielką siłą, która nie towarzyszyła mu nigdy wcześniej popchnął ją na ścianę, trzymiąc swoje ramię ponad jej. Asami stłumiła jęk.
Mimo iż czuł gniew, emocję którymi został obdarzony hamowały go.
- I co mi zrobisz? - Prowokowała go. - Ja już swoje zrobiłam. Do jego myśli napływały potoki przekleństw i obraźliwych określeń, ale wciąż słabły. Emocje ludzi wciąż na niego działały.
Spojrzał na Asami. Na jej twarz pewną pogardy i politowania. To nie była twarz, ale maska. Jej delikatną twarz okrywała maska, która może i innych, ale jego nie nabrała. Odruchowo wolną ręką dotknął jej włosów, musnął twarz. Ludzkie emocje... Coraz silniejsze nabierały większego rozmachu i mimo jego silnego zaparcia.
Pękł. Przybliżył jej usta do swoich i ją pocałował.
Pocałował ją. Z wielką delikatnością, jakiej jeszcze u niego nie widziała od kilku lat. To nie on, to nie jego emocje. A może właśnie jego! Kolejny raz bawi się jej odczuciami. Nie miał prawa nawet jej dotknąć, ta jednak, jak głupia pozwoliła sobie na takie traktowanie. Ale z niej debilka. Kolejny raz z niej szydzi. Szala się przegięła. Odepchnęła go od siebie z rozmachem. Skrzywił się. Podeszła parę kroków, był kilka milimetrów od niej. Nikt ani nie drgnął.
Asami szybkim ruchem kopnęła go prosto w jaja, skupiła cały swój gniew na tym ruchu. A on zwijał się z bólu. I tak być powinno. Dołożyła mu jeszcze z tym samym zamiarem, ale on niemal tak szybko jak ona pozbierał się i zablokował atak. Asami natomiast nie ubolewała nad chwilową porażką i zamachnęła się drugi raz, tym razem pięścią raniąc go w nos. Zachwiał się. Mógł mówić, co chce, ale nie będzie mógł już przyznać, że nie umie walczyć i jest miękka. Kolejny raz kopnęła go w jego czułe miejsce - upadł.
- Nikt się mną nie będzie bawił!- Okrzyknęła triumfalnie i wyszła przewracając oczami. - W szczególności ty.
- Spróbuj coś powiedzieć...- Nie dokończył, a nawet gdyby próbował, Asami i tak by nie posłuchała. Musiała jednak przemyśleć kroki postępowania. Jasnoskrzydły zachował się okrutnie i to w wielu sprawach. Teraz na pewno mu się nie upiecze, szczególnie z jej strony.
Przepraszam z racji tego iż główni bohaterowie niemal byli nieobecni, ale... Zrekompensowałam to długością rozdziału ;) Dzięki, że daliście radę doczytać do końca.
Pozdrawiam, autorka.
EDIT; Ja tu taki błąd, a wy nic ;)
Potem pojawił się żal... I pogarda dla samego siebie za tę chwilę słabości. Za litość...
Nagle odebrał jakiś komunikat, wytężył słuch. Czym ciekawym go tym razem zaskoczy? To było jak szósty zmysł - nigdy niczego ciekawego nie przepuściło.
Niewyraźny potok słów oraz mglisty obraz. Przedstawiał nieprzeniknioną ciemność i nieśmiałe światełko po środku. Zamknął oczy, głęboko zaczerpnął powietrza i usiadł na podłożu. Cholera, zimne! Powstrzymał odruch drgający jego ciałem i skrzyżował nogi. Wyglądał jak jakiś mnich na Ziemi. Czemu taka właśnie pozycja była konieczna do osiągnięcia głębokiego stanu skupienia?
Wizja. Ujrzał dwie zamazane sylwetki, lecz dobrze widoczne było najważniejsze - aury.
Świetliste.
Wesołe.
Ten sam odcień, jednak jedna z nich była o wiele obszerniejsza i zajmowała dwa razy więcej miejsca niż druga. Nagle doznał olśnienia. To ludzie, to oni. Ich poziom promieniowania wewnętrznego wzrósł kilkukrotnie. Może powiadomić o tym Średnich, albo wręcz przeciwnie...
Na jego twarzy malował się ten sam zawadiacki uśmiech. Nic nie musi - wszystko może.
Prawdo podobnie tylko on może odbierać takie wizje, tylko niewielu jest w stanie, ale przecież cała reszta woli się bawić w "misje", byle daleko stąd. Dostał od losu kolejną szansę i jak zwykle jej nie zmarnuje. Sam zatrzyma część ludzkich emocji, które są jak zastrzyk energii, siły i mocy.
A najlepsze w tym będzie to, że nikt się nie zorientuję.Lecz najpierw będzie musiał wytypować silniejszą aurę. Ponownie zamknął oczy, skupił się... I nic.
Że też by odebrać taką wizję trzeba być w stanie skupienia? Nienawidził tego, wolał szybko działać, a nie tracić czasu na takie pierdoły. Teraz jednak te "pierdoły" mogły znacznie wpłynąć na... Właściwie to wszystko. Niefortunnie...
Zazwyczaj pierwsza wizja był bardzo czytelna, ale trwać mogła tylko chwile i to przy jego maksymalnym stanie skupienia, by przywołać ją kolejny raz trzeba było nie lada wysiłku. Rezultat był niemal niemożliwy, przy jego rozdrażnieniu prawie niemożliwy do osiągnięcia. Jednak tym razem udało mu się.
Ludzie przez swą rozmowę zapomnieli niemalże o całym świecie. Gadali o wszystkim i o niczym, razem się śmiali i jednocześnie odczuwali podobne emocję.
Wciąż to samo. Nie jest w stanie rozróżnić ich. Może dalej próbować, albo jest łatwiejszy sposób...
Może ich na chwilę odwiedzić... Byle by Średni i Niżsi nie zauważyli, ale przecież dla niego to bułka z masłem. Czy jak tam to Ludzie mówią.
Otworzył oczy rozejrzał się na wszystkie strony. Pusto. Wstał z podłoża próbując otrzepać się z brudu, z marnym skutkiem. Wzruszył tylko ramionami i skierował się w stronę drzwi wyjściowych. Znowu pusto. Przeszedł do kolejnego pomieszczenie - to samo. Dziwne to jakieś... - pomyślał.
Ale szedł dalej, nie miał za wiele czasu, wizje mogła następnym razem już się nie pojawić.
Gdy był już dostatecznie blisko by móc się przenieść, nie patrząc na nic bez wahania zrobił to.
Pierwszym co poczuł była atmosfera. Gęsta, odrażający zapach przyjaźni i czegoś więcej. Już to kiedyś czuł. Znał go doskonale, jednocześnie nie mógł go znieść, ale wiedział, że on tylko wzmacnia rezultaty. Niestety przyjmując dawkę będzie musiał przyswoić i niektóre emocje.
Choć z drugiej strony tylko nie wiele z nich. Jego umysł odbierał tylko te, który w jakimś stopniu mógł posiąść, bądź już posiadał. Nie było wyjścia, musiał się z tym pogodzić.
Skupił resztkę swojej mocy i ukrył swoją aurę. Choć Ludzie nie mogli jej poczuć wolał nie ryzykować zmieszaniem się tamtej aury z jego własną. Teraz pozostał tylko krótki proces rozpoznania, która jest większa. I choć z natłoku emocji trudno je było rozróżnić. On to on - jeden z najlepszych w tym fachu. Zamknął oczy i nie otwierając ich podszedł do obu osobników, chwycił ich za ramiona i wykonał głęboki wdech. Czuł jak powoli się osłabiają, jak dociera do nich, co się dzieje. I skończył. Poczuł ohydny smak ich uczuć, czuł ich euforię, a stopniowo obrzydzenie ustąpiło. Zniknął. Był już na zewnątrz, ale to co zobaczył zszokowało go jeszcze bardziej. Przed nim z założonymi rękami na ramionach stała Asami triumfalnie się uśmiechając, jednocześnie nie ukrywając swojego zszokowania. Jedno spojrzenie i już wiedział, że była świadkiem jego "debiutu". I że inni wiedzą. Z wielką siłą, która nie towarzyszyła mu nigdy wcześniej popchnął ją na ścianę, trzymiąc swoje ramię ponad jej. Asami stłumiła jęk.
Mimo iż czuł gniew, emocję którymi został obdarzony hamowały go.
- I co mi zrobisz? - Prowokowała go. - Ja już swoje zrobiłam. Do jego myśli napływały potoki przekleństw i obraźliwych określeń, ale wciąż słabły. Emocje ludzi wciąż na niego działały.
Spojrzał na Asami. Na jej twarz pewną pogardy i politowania. To nie była twarz, ale maska. Jej delikatną twarz okrywała maska, która może i innych, ale jego nie nabrała. Odruchowo wolną ręką dotknął jej włosów, musnął twarz. Ludzkie emocje... Coraz silniejsze nabierały większego rozmachu i mimo jego silnego zaparcia.
Pękł. Przybliżył jej usta do swoich i ją pocałował.
Pocałował ją. Z wielką delikatnością, jakiej jeszcze u niego nie widziała od kilku lat. To nie on, to nie jego emocje. A może właśnie jego! Kolejny raz bawi się jej odczuciami. Nie miał prawa nawet jej dotknąć, ta jednak, jak głupia pozwoliła sobie na takie traktowanie. Ale z niej debilka. Kolejny raz z niej szydzi. Szala się przegięła. Odepchnęła go od siebie z rozmachem. Skrzywił się. Podeszła parę kroków, był kilka milimetrów od niej. Nikt ani nie drgnął.
Asami szybkim ruchem kopnęła go prosto w jaja, skupiła cały swój gniew na tym ruchu. A on zwijał się z bólu. I tak być powinno. Dołożyła mu jeszcze z tym samym zamiarem, ale on niemal tak szybko jak ona pozbierał się i zablokował atak. Asami natomiast nie ubolewała nad chwilową porażką i zamachnęła się drugi raz, tym razem pięścią raniąc go w nos. Zachwiał się. Mógł mówić, co chce, ale nie będzie mógł już przyznać, że nie umie walczyć i jest miękka. Kolejny raz kopnęła go w jego czułe miejsce - upadł.
- Nikt się mną nie będzie bawił!- Okrzyknęła triumfalnie i wyszła przewracając oczami. - W szczególności ty.
- Spróbuj coś powiedzieć...- Nie dokończył, a nawet gdyby próbował, Asami i tak by nie posłuchała. Musiała jednak przemyśleć kroki postępowania. Jasnoskrzydły zachował się okrutnie i to w wielu sprawach. Teraz na pewno mu się nie upiecze, szczególnie z jej strony.
Przepraszam z racji tego iż główni bohaterowie niemal byli nieobecni, ale... Zrekompensowałam to długością rozdziału ;) Dzięki, że daliście radę doczytać do końca.
Pozdrawiam, autorka.
EDIT; Ja tu taki błąd, a wy nic ;)