Jak wiele pamiętał ze swojego życia?
Mógłby zrobić wszystko, ale miałoby to taki sam skutek, jak gdyby nie zrobił nic - tak to już w życiu bywa...
- Wydawał się taki rzeczywisty... Jakby mówił prawdę...- Laura mniej już podłamana kierowała swe żale ku chłopakowi wznosząc oczy ku górze, próbując sobie przypomnieć opisywany moment.
- Może... Może...- Zaczął chłopak, lecz nie kończył... Nie chciał, a może i nie powinien kończyć zdania.
- Jak nie chcesz nie musisz...
- ...Mówić - Wymamrotał i uniósł lekko kącik ust ku górze równocześnie napierając na ścianę. - Ten tekst przejdzie do historii.
- Pewnie tak.- Laura zawtórowała mu. Może znajdą jakiś pozytyw sytuacji?
- Chyba będą musieli znaleźć nowych aktorów...- Zmienił temat.Na twarzy Laury można było ujrzeć promyk radości. Serial... Ach, zupełnie o nim zapomniała. Zawaliła sobie wszystko... Jej i Rossowi. Powinna być zła, ale co z tej złości teraz by miała...
- Ciekawe jakich...- Wzdychała dziewczyna. Nie znała dzisiejszej daty...Godziny... Jednak czuła, że gdzieś daleko... Na Ziemi trwają przygotowania do serialu. Czy ktoś w ogóle się nimi przejął? Czy ktoś zauważył ich zniknięcie? "Co ja plotę...!?"- skorciła sama siebie. Na pewno ktoś jeszcze pamięta, że istnieją. Na przykład producenci...
- Kiedyś się dowiemy... Ale w tym momencie chyba można uznać, że zawaliliśmy sprawę.
Władza absolutna... Tego jeszcze nie miał. A przy najmniej formalnie... Tak na prawdę był na najwyższym szczeblu hierarchii - lecz nieoficjalnie.
- Co tak siedzisz i gdybasz nad swoim losem? - W pomieszczeniu niezapowiedzianie zagościła dziewczyna. Skąpo ubrana w szorty o głębokiej czerni podkreślała swoje długie, smukłe nogi, co zwiększało jeszcze bardziej efekt, gdy poruszała się. Długie kruczo czarne włosy sięgały jej po kolana, a pojedyncze skupiska włosów opadały na twarz. Stąpała po ziemi pewnie aczkolwiek bardzo cicho. Jakim cudem udawało się to jej w tak potężnych butach?
- Mów do mnie na per pan, tak jak reszta.- Przewrócił tylko oczami, przy czym o mało nie umarł ze śmiechu. Jego głośny śmiech roznosił się donośnie po sali zarażając tym samym dziewczynę.
- Oj...- Zrobiła skwaszoną minę.- Mój błąd... Leonardo kazał mi po ciebie wołać. Teres zaraz tu będzie, zachowuj się jakoś... - Ostatnie zdanie wypowiedziała z pewną kpiną, która szeptem była jeszcze bardziej wyraźna. Ale co ją to obchodziło... Może był bardziej... albo i o wiele bardziej utalentowany niż ona... Co plecie... Nie dorastała mu do pięt. Musiała to przyznać przed samą sobą, bez sensu byłoby to ukrywać, ale wyłącznie przed sobą. Reszta niech wie, kim jest.
Nagle słysząc cichy stukot pantofli o parkiet chwilowo znieruchomiała, po czym odsunęła się ku połnocnej ścianie. Musiała zachować kamienną twarz i spojrzenie pełne wyższości... Jak zawsze.
W chwilę później jej oczom ukazał się Teres. Nie zawitał u nich na długo. Przyjrzał się tylko badawczo otoczeniu i zaraz potem znikł. Wydawało się jej, że z całych sił powstrzymuje się by utrzymać aurę opanowania i spokoju. To i tak było bez sensu... Skoro ona to wyczuła, to co dopiero Jasnoskrzydły, który wzbudzał w nim ogromne przerażenie.
Po wyjściu Teresa Jasnoskrzydły niemal natychmiast wyszedł z pomieszczenia. Nie raczył nawet na nią spojrzeć... Nawet z tą swoją cholerną pogardą, która była bardziej pogardliwa niż jej! I pomyśleć, że kiedyś byli na równi ze sobą. Niby nie można żyć przeszłością...
Ale te wspomnienia z dawnych lat były jak zastrzyk pewności siebie. A dawne niecodzienne przygody przypominały jej o niedoskonałościach jakie posiadał Jasnoskrzydły. Dzięki nim do wielu rzeczy podchodziła z dystansem, choć zdawała sobie sprawę z tego, że w zupełnie innym świetle widzi ją reszta narodu i nawet najbliżsi, których zostało jej już niewielu... Ale w końcu tego chciała. Chciała by inni postrzegali ją, jako silną, bezwzględną, co się wiązała także z pewną oziębłością. Nie chciała być dziewczyną, która, jeśli jej się coś nie uda zanosi się płaczem. Denerwowały ją te osoby, które ryczały tylko dlatego żeby zwrócić na siebie uwagę. Ona taka nie zamierzała być. Nie chciała być taka jak kiedyś... Nie zamierzała wracać do tego samego rozdziału, pragnęła by zapomniano o jej dawnym "ja" i porzucono ten rozdział w jej historii już na zawsze. I nigdy do niego nie wracano. Kiedyś była zbyt słaba, zbyt płaczliwa, według jej stryja. I choć teraz nie odnosił się do niej z ani odrobiną więcej szacunku, to i tak pławi się w tym, gdy beznamiętnie musi ją pochwalić, za dobrze wykonane zadanie. I choć nie kryje to żadnych uczuć, to i tak jest zadowalające.
Rozdział dość szybko, jak na mnie ;) Dzisiaj troszkę więcej z historii, ale i także Nowiutka postać. Myślę, że trochę za dużo ujawniłam i będzie to zbyt monotonne, ale nie będę cofać już tego. Dziękuję wam za motywację i za to, że ktokolwiek czasem zajrzy tutaj. Już nie chodzi o same komentarze, ale o taką wewnętrzną radochę ;3 Więc rozdział gotowy i :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz