- Czemu tu jesteś...I.. Czego chcesz od nas? - Odezwał się blondyn tym samym przyrywając wykład Jasnoskrzydłego.
- Nie przerywaj! - Odrzekł spokojnie, lecz jego mocny głos echem krążył wokół nich wyrażając pewną wyższość, której trudno byłoby nie dostrzec. Jednak nie był to efekt zamierzony, lecz praktycznie nie możliwy do nie-otrzymania. Taki już był jego głos - donośny, spokojny, lecz w pewnym stopniu także władczy. - Chcę Wam tylko pomóc. - Uspokoił głos próbując pozbyć się nie zamierzonego efektu - udało się. - Nie mam czasu... Wy go nie macie.- Dodał niespokojnie.
- Dlaczego mamy Ci zaufać? - Wydusiła dziewczyna dość nagle i także niespokojnie. - Nie wierzę Ci! Po prostu nie potrafię ci uwierzyć. Każdy tak mówi - że chcę pomóc, ale w końcu ma cię gdzieś. - Wyrzuciła słowa razem z bólem, którego doświadczyła. Wiedziała, że to co mówi jest samolubne, ale wszystko było samolubne! Wszyscy byli samolubni! Wszyscy są!
- Rozumiem, że to jeszcze za wcześnie. - Powiedział Jasnoskrzydły jakby do siebie.- Straciłem wiele mocy ukazując się tu wam, z każdą sekundą, z każdym problemem tracę złoża energii, która odnawia się bardzo wolno. Jeśli w ciągu kilku minut nie przeniosę was oraz mnie... Nas... To nie umiem wyrazić tego, co złego może wam się stać. Wiem, że trudno się wam pozbierać po tych zdarzeniach z "nim", ale spróbujcie mi zaufać.
- To nie to... Ach... Przepraszam... Wybuchłam, ale...Wierzę ci.- Jego uczucia... Były szczere - tak przynajmniej wydawało się Laurze. Jak to możliwe? Uspakajały, koiły i pozwoliły uwierzyć, ale jak? Może to kolejny podstęp? Nie, na pewno nie! Musi zaufać, ten ostatni raz. Jeśli Ross zaufa, to i ona. Zda się na niego, może on podejmie właściwą decyzję? Czy on także czuje to samo?
Zrozumienie, troska...?
"Czy aby na pewno te uczucia towarzyszyły Jasnoskrzydłemu...?"- Prawie był pewien, prawie mu ufał, lecz pytanie brzmi: Czy prawie robi aż tak wielką różnicę?
- Nie przekonam się puki nie zaryzykuję. - Wymamrotał do siebie. Dziewczyna jednak usłyszała jego słowa.
- Rób, co musisz!- Rzekła do istoty.
- Piękna damo, pochwyć rękę Rossa oraz moją. - Zwrócił się do dziewczyny swoim melodyjnym głosem, a ona tylko rozchyliła szerzej powieki. - Ty Ross, natomiast pochwyć mą dłoń. Pliss.Nie patrzcie się tak dziwnie na mnie, po prostu was przyzwyczajam do kultury jeżyka obowiązującego u nas. Gdy będziemy na miejscu, z pewnością to nie będzie wydawać się dla was dziwne. - Spojrzał ku Rossowi. Uniósł ręce, by tym samym mu zawtórowano. Gdy uczynili to istota zamknęła swe oczy biorąc głęboki wdech. W chwilę po tym nad nimi wyłoniła się chmura wielkości ich kręgu, lecz zamiast z wody powstała z uczuć, bardzo ciepłych uczuć. Obłok zawierał uczucia, którymi darzyli się chłopak i dziewczyna i tymi, które są i teraz między nimi obecne. W tajemniczej chmurze w skład nie wchodziły negatywne emocje, których ilość i tak była śladowa - A przynajmniej w obecnej chwili. Ludzie nie wiedzieli, co to za obłok? Czemu służy i po co w ogóle się pojawił? Lecz... Otulał ich rozgrzewając ciała do niepokojących temperatur. Jasnoskrzydły już wiedział - a przynajmniej w pewnej części dlaczego wybrano właśnie ich.
Nie chodziło o niesamowite zdolności, lecz o uczucia, które mogą zdziałać wszystko - a przynajmniej na jego planecie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz