Oboje nabrali trochę różu na twarzy.
- Na pewno wszystko się ułoży.- Przed chwilą jeszcze mówił coś innego, że aż trudno było uwierzyć mu na słowo.
- Nie, to nie jest takie proste.- Zaprzeczyła Laura.- Nic nie jest...
- Ma rację dziewczyna.- Męski, ale dość wysoki głos echem roznosił się po mieszkaniu. - W szczególności, że nawet nie wie jak sprawdzić czy żyją.
- Co masz na myśli? - Wycedziła przez zęby.- Czyli teraz wiemy, że jesteś facetem.- Głośno pomyślała zmieniając swój ton na nieco łagodniejszy.
- Hola, hola. Daj se na wstrzymanie. Przyleciałem Wam pomóc. - Uspokoił nieznajomy.
- Pokażesz się nam?- Najspokojniej na świecie spytał Ross, co zirytowało Laurę. Przecież nie musi mówić prawdy, może kłamać...
- Hola, hola. Wyluzuj, nie myśl, że to takie proste, skoro sama podróż kosztowała mnie wiele mocy. - Co tutaj jest grane? - Oboje pomyśleli. Ale skoro ma im pomóc, to niech najpierw się wypowie. "O ile nie kłamie" dopowiedziała w myślach Laura.
- Nie kłamię. - Zwrócił się do dziewczyny, a ona tylko przewróciła oczami. Nie dość, że ją denerwuje, to dodatkowo umie czytać w myślach. Rossa widocznie jednak bardziej zszokowała ta wiadomość:
- Umiesz czytać nam w myślach? - Spytał z niedowierzaniem.
- Nie, ale widzę waszą aurę. Gdy się denerwujecie jest czerwona, gdy jesteście spokojni błękitna, jest wiele kolorów odzwierciedlających waszą aurę. Umiem rozpoznać także aluzje, kłamstwa, uczucia które towarzyszą myślą. Jednak same myśli pozostają mi obce. Nie można pozwolić jednak...- Przerwał widząc ich miny. Jeszcze nie byli całkowicie gotowi na ten przeskok, jednak nie było już czasu. Ciemność była blisko, aż za blisko. Zerknął na dziewczynę. " Szczególnie w sercu"- pomyślał.
- Ale... To niemożliwe. - Wydusiła dziewczyna.
- Niemożliwe...- Zawtórował chłopak.
Ta"osoba" postanowiła się ukazać mimo iż w ten sposób utraci prawie połowę pozostałej jej mocy- inaczej mu nie uwierzą...
Po chwili ich oczom ukazał się niesłychanie piękny widok. Wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna o pięknych niebieskich oczach, a może nawet niebiańskich... Odziany w złotą zbroję, która sięgała mu aż do kostek, na nogach miała sandały, lecz nie było one zwykłe... Wykonane były z liści, liści, ozdobione były natomiast tu i ówdzie winogronami. Jego kręcone, długie włosy błyszczały na wszystkie możliwe kolory, a na jego plecach wyrosły ogromne pierzaste, białe skrzydła. Anioł? Widzieli anioła? Wrażenie było niesamowite.
- Jesteś...- Zaczęła Laura.- Aniołem?
- Nie, jestem coulisclair*.
- Jasne... co? - Rzekł Ross wykrywając w wypowiedzi Francuski.
- Jasnoskrzydły. - Odpowiedział z dumą.
- Ale to się nie klei gramatycznie. - Zauważyła Laura.
- W naszym języku wasza gramatyka nie jest stosowana. Tworzymy sami, nie kleimy tego z wami.
Wielkie "Cooooo...?" nasunęło się obojgu ludziom na myśl.
-------------------------------------------
* coulisclair (fran.) = coulisses (skrzydła) + clair (jasny)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz