środa, 13 sierpnia 2014

Rozdział 22 " Dotyk"

Podróż nie trwała więcej niż kilka sekund, więc ludzie nie nadążali w odczuwaniu jej. Gdy tylko pojawili się w jakimś pustym- i to w dosłownym znaczeniu - pomieszczeniu? Ten obszar, nie posiadał barw,ale nie był także przeźroczysty. Ich oczy ujrzały po raz pierwszy coś tak niezwykłego i jednocześnie przerażającego.
Oszukano nas? - Nasunęło się Laurze na myśl.
Jak w psychiatryku...- Ross przekierował swoje myśli w inną stronę.
Jasnoskrzydły natychmiast zauważył reakcję ludzi.
- Ups...- Wykrzywił wargi tworząc dość ironiczny grymas. - Zapomniałem Wam oznajmić o pewnym efekcie ubocznym.
- Jakim... Efekcie ubocznym? - Zapytał Ross identycznym tonem.
- Nie będziesz czekał długo na odpowiedź, nie muszę nic mówić, on i tak się pojawi.
  Jasnoskrzydły nie dopuścił do siebie już żadnego innego pytania - zniknął. Jedynym śladem jego istnienia pozostał obłoczek, który po chwili zawtórował istocie i także zniknął.
  Laura nie wiedziała co ma robić, a co gorsza - nie wiedziała co myśleć. Oszukał ich, czy może po prostu te całe efekty uboczne są aż tak niebezpieczne? Po woli jej wzrok krążył po miejscu ich bytu, ale nie odnalazł nic, prócz towarzysza. Ross! Może on będzie bardziej pewien niż ona?
- Co zrobimy? - Dziewczyna przykucnęła na "ziemi" - Jak to miała nazywać? Była w miejscu, gdzie nie potrafiła określić koloru, a co dopiero "podłogi". Nawet jej myśli nie mogły zajść zbyt daleko, bo były hamowane przez same nazewnictwo.
- Nie wiem...- Odpowiedział słabo Ross kręcąc przy tym lekko głową. - Na razie możemy tylko czekać. - Czekać. A co innego im pozostało. Nie było przecież praktycznie żadnych szans na ucieczkę.
- Musimy jakoś się stąd wydostać. - Oznajmiła po jakimś czasie nie mogąc się tak łatwo poddać, jego słowom.
- Ale po co? - Odburknął Ross.
- Słyszysz w ogóle siebie? - Oburzyła się Laura niemalże krzycząc.
- A ty? - Wypowiedział te słowa tak spokojnie, jakby nie miały zamiaru nikogo obrazić, jakby zaraz miały ominąć dziewczynę łukiem i puścić się z wiatrem. Jednak one dotarły do celu, a nawet głębiej - do serca. Serca, w które została wbita drobna igła, ale jakże boleśnie. Czemu czuła się źle i dlaczego kilka słów, mogło ją tak zranić? Odpowiedź była prosta, lecz dająca ulgę.
  Gdyż te słowa płynęły z ust kogoś, na kim jej zależało. Lecz ten ktoś nie miał racji, nie można było siedzieć spokojnie z założonymi rękami, gdy... Nie ma szans... - Wreszcie to do niej dotarło, lecz i po tym nie miała zamiaru się poddawać.
- Czemu w ogóle się nie starasz?- Rzekła Laura już spokojnie, zbyt spokojnie. - Czemu mi nie pomożesz? - Głos jej się załamał, nie potrafiła wydobyć z siebie nic poza cichym szeptem.
- Bo to cholernie boli! - Wykrzyknął, tym samym wyjąc z bólu. Nagle ciałem Laury wstrząsnęły drgawki, jakby kopnął ją prąd. Powoli zaczęła tracić czucie, a obraz stawał się coraz mniej ostry. Ostatnim, co poczuła był dotyk człowieka - jedynego człowieka w tym miejscu, oprócz niej.
  Zanim obraz całkowicie się rozmył i nim upadła na ziemię ujrzała dłoń chłopaka spoczywającą na jej własnej. Nic więcej nic mniej.
   Jednak mimo negatywu sytuacji, tę chwile mogła uznać, za najpiękniejszą w jej życiu. Życiu, które może się już niedługo zakończyć. Choć jeszcze tak wiele chciałaby zobaczyć, a także poczuć... Między innymi pragnęła poczuć smak ust Rossa. Choć wiedziała, że to już niemożliwe.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz