niedziela, 15 czerwca 2014

Rozdział 14 "Łatwiejsze rozwiązania nie zawsze są korzystniejsze, lecz te trudniejsze wymagają ogromnego poświęcenia "



W tym samym czasie Laura mocno trzymając rękoma przywartą do jej klatki piersiową grubą teczkę dokumentów szła w stronę miejsca pracy. Mimo iż prawie skończyła swoją zmianę nie miała zamiaru jeszcze wychodzić. Czemu? Dziwnym zbiegiem okoliczności Ross posiada tą samą książkę co ona i nie mieszka na końcu świata czy też w innej galaktyce. Nie może tego tak zostawić, ani nawet uciec, mimo iż to byłoby łatwiejsze.
  Nagle widząc na ziemi swój telefon stanęła, jak słup soli w miejscu. Zaczęła się rozglądać na wszystkie strony, ruszyła powolnym krokiem, tak jakby bała się, że wpadnie w jakąś pułapkę. Nigdzie nie było chłopaka, lecz pozostawił książkę, nie mógł tak po prostu uciec. Dziewczyna Odruchowo chwyciła ją w ręce i mocno ścisnęła. Była przerażona, serce biło jej jak młot, a ręce drżały. cofnęła się o kilka kroków i zabrała telefon. Gdy tylko odblokowała ekran zobaczyła otwartą skrzynkę pocztową. "O nie...!" pomyślała czytając ostatni esemes. Momentalnie się obudziła zaczęła skakać między regałami w poszukiwaniu blondyna. Nigdzie go nie było. Wzięła klucze potrzebne do zamknięcia biblioteki i ruszyła żwawym krokiem w stronę wyjścia. Była osobą bardzo odpowiedzialną i nie mogła po prostu wybiec z budynku nie zamykając go. Mimo iż wiele nie zarabiała starała się jak mogła aby wykonywać swoje obowiązki jak najlepiej, w tym dniu miała akurat ją zamykać, więc czuła, że i tym razem musi wywiązać się ze swojej pracy.
  Jednak, gdy tylko uchyliła drzwi, niemalże jęknęła z przerażenia na widok leżącego na ziemi Rossa. Co ma zrobić? Zadawała sobie te na ogół banalne pytanie. W szkołach niby uczono, jak w takich sytuacjach należy się zachować, ale w rzeczywistości jest zupełnie inaczej. Chciała już uciec, ale powstrzymała się, z oczu ciekły jej łzy, przykucnęła przy nim, sprawdziła czy oddycha.
Nagle niespostrzeżenie zza barierek znajdujących się na chodniku  wyłoniła się postać. Tylko jedna, a przecież tak wielu przechodziło i gapiło się centralnie widząc wypadek, lecz nie zrobiło nic poza tym. Laura nie chciała wołać o pomoc. "Bo po co? Wygłupiła by się tylko. Mimo iż nie była to sprawa lekka, nie umiałaby by w sobie zebrać tyle odwagi, by chociaż podnieść nieco głos lub choć się odezwać, do tego doszło jej oszołomienie, brak koncentracji, okazała się bezradna. Tajemnicza postać wyłoniła się w chwili, gdy zdecydowała się na zaczepienie jakiejś osoby. Ta owa osoba była kobietą, choć można by było ją pomylić z mężczyzną ze względu na jej dość krótkie kruczoczarne włosy, któe doskonale zlewały się z jej odzieniem. Wiele osób nieźle by przestraszył jej widok gdyby nie jej ogromne, jaskrawe, błękitne oczy, które magnetyzowały. Był to bardzo rzadki widok, gdyż nie wielu posiada taką urodę. Gdy tak spoglądała na wypadek równocześnie do niego podążając w jej oczach można było ujrzeć niewinne dziecko, które się zagubiło w jej mrocznym stylu.
- Co się gapisz?- Odwarknęło niewinne dziecko, które po chwili zanikło.- Dzwoń po karetkę, ja zajmę się chłopaczkiem.- Tak oto odezwała się pierwszy i zarazem ostatni raz. Umilkła i przez cały czas nie otwierała ust, by cokolwiek powiedzieć, nawet po przybyciu ratowników, którzy byli NIECO zszokowani jej osobą. Może ze względu na wygląd, albo na małomówność?Któż to wie... W każdym bądź razie kobieta zniknęła wraz z zatrzaskującymi się drzwiami furgonetki. Wtedy, kiedy Ross był w drodze do szpitala.
  Laura, jednak nie miała negatywnych odczuć związanych z kobietą. Wręcz przeciwnie, była jej bardzo wdzięczna, za wybudzenie jej ze stanu oszołomienia swoim grubym, donośnym, nieco wrednym głosem. W duszy wiedziała, że ta kobieta po prostu spadła jej z nieba, a bez niej nie zrobiła by nic. I to ją właśnie martwiło. Ta bezradność w tak ważnej chwili, sytuacji, zawsze wszyscy powtarzali jak to ona jest odpowiedzialna, gdyż codziennie się uczy, czyta wiele książek.  Strasznie ją to denerwowało, że nie zauważają u niej innych cech, tylko, że jest pilną, grzeczną uczennicą i nie buntuje się. Denerwowało ją, że nie potrafili zaakceptować tego iż kocha muzykę całym swoim sercem. Uważali, że to tylko starta czasu i pieniędzy, jednak nie zawsze tak było...

-------------------------------------------------------------------------
I tak w skrócie powiem, że o tym właśnie opowiem w następnym rozdziale... Jak to u niej było ;)
I być może nie tylko... ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz