niedziela, 22 czerwca 2014

Rozdział 15 " Skończ, co zaczęłaś"


Laura Marano...... Czyli pięcioletnia grzeczniutka oraz słodziutka dziewczynka o wielkich czekoladowych oczach, która uwielbia kartkować książki, nawet te bez obrazków.
Tak właśnie o niej mówiło wszelkie wujostwo oraz jej własni rodzice. Natomiast kuzynostwo oraz jej starsza siostra Vanessa w skrócie nazywają" przyszłym molem książkowym", co jej najwyraźniej wcale nie przeszkadzało, a przynajmniej do pewnego wieku.
Lecz nie o tym teraz mowa... Oj nie!
 - Mamusiu! Tatusiu! Proszę zapiszcie mnie na organki, proszę.- Niemalże codziennie błagała malutka Laura swoich rodziców, którzy nie chcieli się zgodzić, aby uczęszczała ona na lekcję gry na fortepianie. I za każdym razem odpowiadali tym samym oziębłym tonem:
- Nie, to za wcześnie.- I nie odpowiadali na żadne inne.
  Jednak dziewczynka nie traciła nadziei, którą można by było w małych ilościach wypatrzeć w ich krótkiej odpowiedzi. Chociaż nic dotychczas nie pomagało, nawet błaganie na kolanach.
I tak minęło parę miesięcy wytrwałego błagania Laury, które nie skutkowało niczym innym, jak coraz większym zdenerwowaniem państwa Marano. Jednak pewnego dnia, gdy Laura bardzo powoli składając literki w słowo, a słowa w zdanie czytała książkę do jej pokoju weszła mama mówiąc: 
 - Odłóż książeczkę, a powiem Ci tajemnice?- Łagodnie uśmiechnęła się i włożyła córeczce kosmyk opadających jej na oczy włosów za ucho. 
-Dobrze. Ale co to jest tajemnica? Widziałam dużo razy te słowo w mojej książeczce, ale nie wiem co oznacza.  
         - To taka rzecz, którą wiemy tylko my i nie śmiemy nikomu innemu powiedzieć, bo wtedy to nie była by już tajemnica.- Matka uśmiechnęła się do swojej pociechy i już miała zacząć wyjawiać sekret, lecz dziewczynka zadała kolejne pytanie:
         - Mamusiu, a czy Vanessa zna tajemnicę?- Ze zdenerwowaniem, ale zarazem i zaciekawieniem     spytała brunetka. - Ona zawsze mówi, że wie wszystko.
Grace natomiast tylko wybuchła śmiechem. Lecz widząc zmieszanie Laury natychmiast         przestała i tylko się uśmiechnęła.
         - Ach ta nasza Vanesia...- Westchnęła matka, ale malutka brązowooka dziewczynka nie rozumiała o co chodzi jej mamusi. - Córeczko, nie pamiętasz co to znaczy tajemnica? Możemy znać ją tylko ja  
i tylko ty.
        - A jaka to tajemnica ?- Zapytała z wielkim uśmiechem na twarzy Laura, która była już spokojna o
swoją, a raczej wspólną tajemnicę o której jeszcze prawie nic nie wie.
- Tak dzielnie nas przez ten długi czas prosiłaś, że porozmawiam z tatą i zapiszemy cię na pianino. - Dziewczynka dosłownie skakała ze szczęścia słysząc ową tajemnice, lecz zastanowiła się chwilę... Miała wątpliwości, czy to aby na pewno jest tajemnica.
- Ale czemu to jest tajemnica?- Spytała w prost, zastanawiając się nad sensem tego słowa.
- Nie możesz tego nikomu powiedzieć. - Szepnęła Grace i chwyciła dziewczynkę za rękę. - Powiedziałam Ci to wcześniej, żebyś mogła przemyśleć kilka rzeczy, między innymi także twoje zachowanie. - Puściła rękę dziewczynki, uśmiechnęła się i cichaczem wyszła z pokoju, zostawiając Laurę samą ze swoimi ciężkimi myślami. Dziewczynka dopiero po jakimś czasie zauważyła, że w pokoju brakuję sylwetki mamy.
   Po kilku dniach rodzice oznajmili jej wcześniej poznaną wiadomość :
Będzie chodzić na organki!!! - Bardzo była rada, choć wcześniej rodzice powtarzali jej, aby dobrze się zastanowiła, bo potem nie będzie odwrotu. I, że teraz może jeszcze zrezygnować, bo potem będzie już za późno. Dziewczynka nie rozumiała dlaczego rodzice wciąż jej to powtarzają.

Na pierwszych lekcjach Laura czuła się jak w niebie mimo iż jej nauczycielka nie była zbyt sympatyczną osobą. Choć pani Regelly, bo tak miała na imię jej nauczycielka ze dwa razy przy państwie Marano uśmiechnęła się nie specjalnie przypadła im do gustu, a co dopiero swej nowiutkiej uczennicy. Według pani Regelly "Kurtuazja nie ma nic do rzeczy, najważniejsza jest praca, czyli efekt" Mimo iż w pewnej części miała rację podchodziło do tego nieodpowiednio.
"Miała złe nastawienie" - trafnie ujęła w myślach Laura. Dzięki temu brunetka z każdym dniem, tygodniem, mięsiącem miała jej coraz bardziej dosyć. Do tego musiała codziennie ćwiczyć po godzinie to samo, wciąż to samo. Efekty były zadawalające, ale mogły by być lepsze gdyby chociaż polubiła to bardziej choćby nawet o 1%. Było to dla niej istne piekło, które coraz bardziej ją nużyło i przestawało bawić, tak jak na początku. Teraz był to dla niej tylko zwykły obowiązek, jak każdy inny, który musi wykonać, by nie przyznać racji rodzicom. Musiała im udowodnić, że da radę i się nie podda. Ta walka trwała dwa lata. Brunetce doskonale szła gra na pianinie, " Jak na swój poziom?" - prawie zawsze dodawała jej nauczycielka. U Laury niestety uczucia pozostawały takie same, choć miała nadzieję, że z biegiem czasu pocisną się choć odrobinę w lepszą stronę. Zatajała ona swoją niechęć do instrumentu, nauczycielki i samej siebie udając szczęśliwą wywiązując się ze swojego obowiązku, o który przecież tak dzielnie walczyła. Najbardziej bolało ja jednak to, gdy jej rodzice chwaląc się jej grą dodawali, że ich córeczko robi to od siebie i powtarzali, że sama to wywalczyła. " Sama..."- to słowo odbijało się echem w jej głowie nie dając jej spokoju. Nie mogła już tak dłużej, za długo się z tym męczyła. W końcu przestała systematycznie ćwiczyć, a w miejsce treningu, włożyła śpiew. Rodzice byli zaniepokojeni, gdy okazało się, że pierwszy raz byłą nie przygotowana na lekcję gdy na pianinie, po czym wyznała im całą prawdę. Nie zaakceptowali oni jednak jej i kazali skończyć co zaczęła.Ona jednak zamierzała postawić na swoim, zbyt długo zwlekała. I tak zaczęła się buntować. Nie ćwiczyła w domu gry na pianinie, a na lekcjach, o ile ich nie opuściła i kryła się gdzieś za krzakami nie dawała z siebie nic. Rodzice próbowali ją uspokoić - bezskutecznie. Ojciec powtarzał wciąż to samo : "Skończ, co zaczęłaś" Dwa lata temu postawił wraz z małżonką ten warunek, mimo iż dziewczynka go nie rozumiała. Co chcieli jej przekazać? Tak małej dziewczynce. Z pewnością lekcję, którą by nie zrozumiała, a może jednak...?

Laura jednak wciąż przesuwała granice, niekiedy nawet nic nie jadła chcąc pokazać swoją wyższość. Przerażeni rodzice postanowili wypisać ją nieodwołalnie ze szkoły. Już nie widzieli w swojej córeczce aniołka sprzed lat. Wykorzystała swoją szansę... Ale skąd tak nagle wzięła ją taka złość? - Zastanawiali się, chcąc rozwikłać tak trudną zagadkę, Pytali ją, ale ona będąc pewna, że je nie zrozumieją - nie odpowiadała. Zamieniała z nimi ledwo co dwa zdania na dzień. Ta sytuacja poróżniła ich niesamowicie. Nawet jej własna rodzina nie potrafiła jej zrozumieć...- Obarczała się Laura. Nawet Vanessa nie mogła nic zdziałać, choć tylko ona odkryła, że brunetka wcale nie pałała miłością do "organek". Nie zamierzała rozmawiać o tym z rodzicami, bo i jej by się dostało. Choć teraz była pewna, że popełniła błąd, więc podeszła do siostry i opowiedziała jej o tym, że na pianinie nie gra się tylko klasyki, lecz także piosenki puszczane w radiu. Jednak siostrzyczka nie wykazywał zainteresowania i była tylko zła na siostrę. Po co wogóle jej to mówiła, skoro jest za późno. Lecz w głębi duszy czuła ciekawość, więc po wymianie zdań z siostrą w kolejny dzień przysiadła do pianina i nacisnęła klawisz, natychmiast jej wyobraźnia rozpoznała nutę, byłą to pierwsza nuta jej ukochanej piosenki z dzieciństwa, którą sama wymyśliła, tyle, że bez akompaniamentu. Po chwili zaczęła szukać dalszych dźwięków i wciągnęło to ją niesamowicie. Zauważyła to i Vanessa, która współczuła jej bardzo, widząc, że tak na prawdę, że nie miała ona wsparcia u najbliższej rodziny i gdyby wcześniej porozmawiała z nią może do wielu rzeczy by nie doszło. Laura miała to samo zdanie, lecz w innej interpretacji, interpretacji słów taty "Mogłam jeszcze zaczekać..." Lecz siostra poprawiła to " Gdyby nie to, to nie doszłoby do tego... - Przyłożyła rękę do pianina i zachichotała. - Jakoś to będzie, jakoś przeżyjemy. Ty mały molu książkowy!" W ten sposób Laura odkryła swoje zamiłowanie do muzyki. Ale był to tylko początek, który choć był nie łatwy wciąż był tylko początkiem i w trakcie czekało jeszcze wiele niespodzianek, o których jeszcze wspominać nie należy. A było ich bardzo wiele, choć nie ograniczały się tylko do negatywnych i pozytywnych, były też inne...

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
A więc... Rozdział napisany(uff...) Z lekkim opóźnieniem, lecz chyba troszkę dłuższy nić poprzedni. Teraz muszę szybko zabrać się za kolejny. Dziękuję Wam za wejścia. :* Przepraszam za wszystkie błędy i za chaotyczność zdarzeń i słów oraz coś mi się (jak zwykle) pomyliło i wyszło jak wyszło... . Pa ;)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz