poniedziałek, 30 czerwca 2014

Rozdział 16 "...Dla niego"


  Ross Lynch powrócił do białego zakątka, szpitala. Po raz kolejny, choć jeszcze nie zdawał sobie z tego sprawy. Otaczała go ze wszystkich stron biel.
Biel, która tak go niedawno denerwowała. Teraz nawet nie zdolny był jej zobaczyć. Był wciąż nieprzytomny, niedawno siedziała przy nim pewna brunetka, która czuła się za to, co go spotkało odpowiedzialna. Była przy nim całą noc, mimo iż prawie w ogóle go nie znała. Jednak głęboko czuła w sobie więź, która ich połączyła. Może to książka, a może wypadek? Jednak w rzeczywistości było to coś głębszego, lecz bardzo chwiejnego, łatwego do zerwania i mocno przyćmionego. Nie potrafiła tego wytłumaczyć, on pewnie też nie potrafiłby na jej miejscu. Dziewczyna wyszła dziesięć minut przed wejściem do sali pielęgniarki, która miała sprawdzić stan pacjenta. Nic się nie zmieniło, ani na lepsze, ani też na gorsze. Było to bardzo niepokojące oraz dziwne, więc pielęgniarka szybko przekazała informację lekarzowi.
- Stan pacjenta jest dość niepokojący, od wczoraj nic się nie zmieniło.- Zdyszana próbowała się uspokoić, ostatnio taki pacjent przytrafił się jej parę dobrych lat temu, nie udało mu się przeżyć. Teraz wąchał już kwiatki od spodu.
- Doprawdy?- Zamyślony dość młody lekarz podrapał się po długo zapuszczanej hiszpańskiej bródce zbierając myśli w jedną kupę. - A ta dziewczyna, która czuwała przy nim całą noc?
- Poszła już. Minęłyśmy się przy drzwiach.- Opowiedziała blondynka zawiedziona, że jej nie zatrzymała. Choć dziewczyna pewnie już padała z wycieńczenia.
- Znaleźliśmy jakieś dane na jego temat? Trzeba zawiadomić rodzinę, ta dziewczyna może coś wiedziała. - Oparł się nerwowo na łokciach wyszukując jakiegoś odpowiedniego wyjścia. - Wiemy tylko, że ma na imię Ross. Jak mogłem do tego dopuścić... Jak mogłem zapomnieć o wypytanie tej dziewczyny o szczegóły, choć ogóły były także nieznane? - Obwiniał się mężczyzna.
- Szkoda było mi tej dziewczyny...Była taka roztrzęsiona, że nie potrafiłabym torturować ją pytaniami. Przepraszam, jeśli pojawi się ponownie spróbuję...
- Nie rozpatrujmy przyszłości. - Ostro zamknął temat doktor. - Jeśli przyjdzie, to przyjdzie, jeśli nie... - Znajdziemy inny sposób...- Jeśli takowy by był, dokończył w myślach lekarz. Nie wierząc nawet we własne słowa, będący pewien swojego zwolnienia, a w najlepszym przypadku obniżenia pensji.
 Pielęgniarka bez słowa wyszła z gabinetu urażona słowami mężczyzny. Powróciła do sali w której znajdował się Ross i wyszeptała:
- Biedny chłopak... Nawet rodzina nie wie, co się dzieje z nim, nikt go nie rozpoznaje... - Po czym słysząc dźwięk otwieranych drzwi ujrzała brunetkę. Momentalnie rozpromieniała. Prawdo podobnie nie zostanie zwolniona! Lecz będzie musiała patrzeć, jak dziewczyna cierpi.
Laura już chciała wyjść, wyjąkała tylko słabo "przepraszam", postanowiła poczekać na zewnątrz. Ku jej zaskoczeniu pielęgniarka chwyciła ją za rękę i delikatnie pociągnęła. Po chwili zatrzasnęły się też i drzwi.
- Poczekaj chwilkę! Muszę z tobą porozmawiać...
- Przyszłam tylko po torebkę. - Wskazała krzesło, na którym spoczywała jej nieduża wykonana ze skóry czerwona torebka, która bogata była w liczne wzory. To była jej najukochańsza rzecz, bowiem dostała ją od swojej dawnej przyjaciółki z dzieciństwa Raini. Czarnowłosa przyjaciółka uwielbiała się stroić, zwracała uwagę na każdy szczegół, potrafiła zatuszować każdą wadę w sylwetce. Umiejętnie dobierała ubrania, biżuterię oraz obuwie. Po przyjaciółce została dziewczynie tylko ta torebka oraz wspólny album ze zdjęciami. Posiadała ją od 10 lat, od dnia w którym musiała pożegnać swoje miasto, przyjaciół oraz wszystko co tam pozostało, wraz z uczuciami.
Wiedziała, że nigdy już jej nie zobaczy, taka szansa zdarzyć by się mogła tylko jednej osobie na milion. Było to po prostu niewykonalne, nie mogła dopuszczać do siebie nadziei, choć każdego dnia modliła się aby chociaż zobaczyć ją na parę sekund i wręczyć jej prezent, który miała przygotowany jeszcze dzień przed wyjazdem, jednak zabrakło jej wtedy odwagi, by go wręczyć. Bardzo tego żałowała, ale nie mogła już nic zrobić. Wtedy nie mogły nawet utrzymać ze sobą kontaktu, nie posiadały telefonów, miały dopiero sześć, a ich matki nie przepadały za sobą.
- Aha...- Przerwała zamyślenie brunetki pielęgniarka. - Czy mogłabyś odpowiedzieć mi na parę pytań dotyczących..- Ugryzła się w język, nie mogła jej tak nagle stresować. Jednak zbyt późno, Laura zorientował się już o co chodzi i do jej głowy napływały odświeżone wspomnienia, ten ból, gdy ujrzała Rossa, leżącego przed budynkiem, przypomniała się jej własna bezradność. Brak opanowania, łzy...
  Nogi się pod nią ugięły, a ona sama opadła na krzesło, zrobiła kilka głębokich wdechów według zaleceń blondynki i trochę się uspokoiła.
"Jak ja to zrobię...?" Załamała się kobieta.
- Spokojnie... Wiem, że to będzie dla ciebie trudne, ale zacznijmy od najprostszych pytań, nie musisz odpowiadać na wszystkie.- Uspokoiła dziewczynę oraz siebie. Laura postanowiła wziąść się w garść.
W ten sposób mu pomoże, to nie ona jest ofiarą, tylko on. Wcześniej nie potrafiła nic zrobić, ale teraz da radę mimo iż wspomnienia wywołują u niej nieprzyjemne dreszcze to musi przetrwać. Nie dla siebie, lecz dla niego.
- Postaram się dać z siebie wszystko!- Z wyraźną powagą oraz pewnością rzekła. Już sama deklaracja kosztowała ją dość dużo wysiłku, co było widać po zaskoczeniu pielęgniarki.
- A więc zacznijmy. Naprawdę jestem bardzo wdzięczna, bo wiem jaki to dla ciebie wysiłek. Bogu dzięki, że zostawiłaś tutaj tą torebkę!
 Laura w odpowiedzi szczerze się uśmiechnęła. Po raz pierwszy od bardzo dawna zdobyła się na taki gest. Cały czas była tylko tchórzem, wielkim tchórzem, który nie potrafił nawet się odezwać w chwili zagrożenia.
W tej chwili w jakimś stopniu była z siebie dumna, zdeterminowana i gotowa na najgorsze pytania. Przysięgła, że odpowie na każde, nawet jeśli będzie musiała wracać do tamtych chwil, wspomnień oraz odczuć.



1 komentarz: