Teraz byłem pewien, że to tylko sen, ale czy tylko,
czy może miał coś do przekazania, nie wiedziałem.„Z resztą nie jestem Ross, żeby się tak wszystkim i
wszystkimi dookoła martwić, czy tam przejmować.”- Powtarzałem w kółko w myślach
mimo iż nie docierały te słowa do mnie, krzyczałem nimi, ale bezgłośnie w
stosunku do tego co było, albo raczej co dalej jest.&
Gdy tylko się wy budziłem z tego niby długiego, ale
w snu, na Sali było dosyć tłoczno, mimo, że film się jeszcze nie zaczął. Było
widać popcorn porozrzucany po podłodze i stopniach Sali kinowej. Spojrzałem na
Laurę, wyraźnie się nudziła, albo i nie. W każdym bądź razie ja tak. Minęła
chwila a film się zaczął….Podczas seansu cos tam się działo… Ja próbowałem
dużo ( Jak z resztą zawsze, czemu musi
być taki delikatny…. :/) Ale ona cały czas się odsuwała, odpychała mnie, to
była bezsensowna godzina. Nie wiem co jej się działo, ale była sztywna,
zestresowana, a przecież na pewno to nie była jej pierwsza randka. Ja
próbowałem, a ona nie… No przynajmniej mogę pocieszyć się fajnym filmem. Na
początku było tak fajnie, ale gdy ludzie się zeszli było coraz gorzej, chyba
nie ma sensu dawać jej jakiejkolwiek szansy skoro nie jest jej warta. (OSTRO, w
połowie, ale tak, jak lubię ;)) Niby tak bardzo chciała na te „spotkanie” iść…
-,-
Po wyjściu z kina poszliśmy do parku i usiedliśmy na
ławce ( nie na kocyku, chyba, że jakby się chciało to i by się to dało …) Wtedy
od godziny nareszcie się odezwała….(Juchu!!! :C)- Słyszałeś może o tych przesłuchaniach do serialu
Disneya?-Tsa… A co?- Odezwałem się szorstko i sucho, bo co
jak co, ale miałem zmarnowany wieczór. Posmutniała, a ja powiedziałem w duchu:„Przetrwam i będę mil…..szy. -,-„-No bo… podobno są duże szanse na choćby najmniejszą
rolę…- Powiedziała ciszej i dziwnie krzywiąc twarz. Wtedy przypomniało mi się,
że właśnie jutro ogłaszają wyniki i Ross też brał udział w castingach.- No
dobra, byłam na nim i chciałabym dostać się właśnie do choćby najmniejszej roli
i bardzo mi na tym zależy. Oj..Chyba się za bardzo otwarłam, może lepiej jak
cofniesz z głowy to co powiedziałam?- Dobra… Ta laska jest trochę pokręcona,
ale miła…-Aha…- Przedłużyłem. Zrobiła minkę typu ;„OJ, jestem
dziwna?”- No może troszeczkę…J- Bardzo, nie no nie…
-Byłeś na nich, znaczy na tym castingu?-Y… Nie.-Aha, czemu?-No bo mam już kuz…- Przymknąłem się w ostatniej
chwili, bo mogłem się wygadać, a wtedy byłoby… No po prostu źle…-Co? Czy mógłbyś mi powiedzieć, proszę?--Ale ja nic nie mówiłem takiego, tylko, że… No że
nie mam talentu. Może coś zjemy?- Szybko zmieniłem temat i nie poruszyłaby
raczej tego tematu wnioskując, po tym, co powiedziałem. Byłoby to niezręczne
dla niej i jeszcze bardziej dla mnie.-Dobrze.-Ej no wkurzasz mnie.-Podniosłem ton.-A co się stało? –Odparła cienkim, słabym głosikiem.
Zauważyłem, że oczy robią się jej szklane i postanowiłem doprowadzić rozmowę do
końca.-Weź się wyluzuj… Jesteś taka sztywna i spięta, że
się z tobą gadać nie da.-Aleś mnie wystraszył.- Zaczęliśmy się śmiać, a ona stała
się nareszcie troszeczkę LUŹNIEJSZA, NIE LUŹNA!Zjedliśmy i luźniej pogadaliśmy, ale nadal uważam,
że to nie dziewczyna dla mnie, ale jest sympatyczna. Gdy randka
się skończyła, odprowadziłem ją do domu, pożegnaliśmy się i poszedłem sam do
swojego, bo co innego mogłem zrobić. Nie było tak źle, ale jednak bywały lepsze randki. ZMIANA
NARRATORA!!! Jest on zmieniony na pierwszoosobowego, wszystkowiedzącego ( nie
zawsze) Jeśli się pomyliłam to przepraszam, ale nie jestem pewna, poprawiajcie
itd.
Nastał kolejny dzień- ten dzień, w którym mieli ogłosić
w szkołach oraz w specjalnym programie telewizyjnym kto się dostał do serialu.
Ross wstał, najchętniej poleżałby jeszcze z parę godzin w ukochanym łóżeczku,
ale musiał iść do szkoły, chciał się dowiedzieć, chociaż bez problemu zrobił by
to bez możliwości pójścia do szkoły, ale mógłby mieć potem inne problemy, albo
i nie. Prościej mówiąc po prostu chciał. W ten jeden szczególny dzień. Miał
duże szanse, ale czy o tym wiedział, z pewnością jego znajomi i nieznajomi oraz
sędziowie i inne niektóre osoby tak. Ale
czy on sam? W połowie tak, a w połowie nie, wiedział, że na pewno dostanie
jakąś rolę, z resztą nawet jedna z osób, które mogły zadecydować o jego
pomyślności w rolach serialowych sama powiedziała, że na 100% dostanie ją,
choćby najmniejszą i najmniej ważną, choćby to było jedno zdanie, albo nic nie
mówiąca osoba bądź rola epizodyczna, która na swój sposób miała by bardzo duży
udział. To wszystko nastawiało go na ogłoszenie „wyników” bardzo pozytywnie,
skoro miał jakąś tam rolę już zapewnioną. Choć drugą sprawą było to, że jeśli
się dostanie, to będzie musiał być dla pewnej osoby bardzo, bardzo wredny. W
jaki sposób? Nie wiadomo, ale na pewno będzie musiał sprostać temu zadaniu,
jeśli się dostanie, a na pewno mu się
uda, tym się właśnie zamartwiał. &Okazało się, że dzisiaj nie ma lekcji żadna klasa,
ale każdy miał przy sobie torbę, tak na wszelki wypadek, albo po prostu nie
widzieli o niczym. Natomiast było już wiadomo, że ktoś ze szkoły na pewno się
dostał, pytanie zostało jeszcze tylko jedno: „Kto?” I właśnie odpowiedź była
zawarta na apelu, który zbyt uroczysty nie był. Wszyscy pięknie stali nagle pan
dyrektor wyszła na środek.-Proszę wszystkich o ciszę!- Nagle, jak makiem
zasiał zrobiło się cicho, wtem niezbyt wysoka pani na wielkich obcasach kontynuowała.-A więc, jak już pewnie wiecie, z naszej szkoły
kilka osób, a może nawet troszkę więcej została przyjęta do filmu, jako aktorzy
oraz dublerzy i inne osoby, ale również dostał się nam dodatkowy przywilej, a
może nawet można by powiedzieć, że przywileje, gdyż nie są one jednostronne.Jeśli ktoś by teraz nie usłyszał…- Zaśmiała się
drwiącą.-Bądź kogoś nie było, albo po prostu nie przedłużając nie dowiedział
się o danej sprawie. Nad zegarem szkolnym zostaną wywieszone osoby oraz
poszczególne rolę, czyli wszystkie informację dotyczące owej sprawy. Ale będą
też wypisane osoby nie uczące się w naszej szkole, które również wybrano.
Przypominam, że warto obejrzeć program nadawany na programie NewsTVmOvie „
Wygrane życie” można wiele się dowiedzieć. Tych, którzy…- Większość się już
szkoły wyłączyła, ale udawali coś tam, że niby słuchają.- Zostaną wyczytani
zapraszam na środek, oraz co niektórych do gabinetu.- „Że też powiedziała tak
banalną rzecz” pomyślała większość uczniów.- A teraz proszę o szacunek.- Teraz
to można by było wybuchnąć śmiechem, mógłby każdy pomyśleć, albo i nawet
wypowiedzieć na głos, bądź tak zwanie „Do ucha”.(raczej nie tak zwanie, ale
lubię używać tego słowa, nie wiem dlaczego, jestem dziwna O..o)Ale o dziwo nikt tak nie zrobił, co by się ze
wszystkim kłóciło, ale w tym gimnazjum akur Panna
„Kwiatek”, a tak przynajmniej ją zwano, gdyż bardzo kochała rośliny podała pani
dyrektor Marii kopertę, którą błyskawicznie otwarła, ale lepiej by było użyć
sformułowania rozdarła, gdyż właśnie tak zrobiła. Uśmiechała się lekko, wykrzywiała
i inne miny ukazała po czym postanowiła przeczytać na głos zawartość, której
każdy był niesłychanie ciekawy, no chociaż zdarzały się wyjątki.- Zapraszam na środek.- Przerwała dla
dramaturgii, której nie udało się wywołać z wielu powodów, których nie sposób
byłoby wymienić wszystkich, gdyż jest ich tak wiele.- Zapraszam na środek.-
Znów przerwała myśląc, że tym razem uda zachować taki moment dramaturgii, gdyż
wszystko było nagrywane, nie udało się więc pomyślała:
„Jeszcze popróbujemy i może się uda”
- Zapraszam więc na środek.- I znów
kolejna próba, ale nadal nie udana.
-Zapraszam więc na środek.- I ponownie
cisza, ale tym razem z niespodzianką.
-Może pani wreszcie powiedzieć to, a nie
się tak jąkać. Może ma panie te… No te problemy, ale się pani uda, wierzymy!-
Wykrzyknął jeden uczeń, a raczej uczniem to chyba nie można było by go nazwać,
gdyż uczyć się nie chciał i powtarzał klasę drugi raz. No i zbyt bystry też za
bardzo nie był lekko mówiąc.
-Dobrze, proszę ten moment wyciąć.-
Zwróciła się do kamerzysty.- A ja Grzesiu poproszę Ci również do mojego
gabinetu.- Powiedziała z zaciśniętymi zębami i sztucznym uśmiechem.
-Jest… Dostałem się!!! – Skakał uradowany,
myśląc to co myśląc, dziwne, że się do szkoły w ogóle dostał.
-Ach ten poziom żartów w naszej szkole,
uwielbiamy je.- Wykręciła się w bardzo dziwaczny sposób dyrektora poprawiając
swoją prosta, fioletową spódnicę przed kolana.- Więc nie przedłużając dostali
się.- Powiedziała wolno, tym razem bez przerwy, choć być może pojawiła
się, ale nie dało się jej zauważyć, w porównaniu do tego, jak wolno wymawiała
poszczególne słowa.- Zapraszam …(no acha) brawa!!!- Ross skrzywił się na
same jego imię, stracił nadzieję.- Dostał on rolę Dallasa, nie jest co prawda
to główna rola, ale bardzo gratuluję Ci.- Podała mu rękę, a on sztucznie się
uśmiechnął. Ona zawsze potrafi zepsuć komuś humor, ale w przypadku Rossa, było
odwrotnie, o mało nie oderwał się od ziemi i nie pofrunął daleko ponad chmury w
niebiosa, ale było zdecydowanie za wcześnie, gdyż nie znał swojej roli.
-Teraz zapraszam do mnie tutaj Lueley Lay
oraz Kim. – Gdy podeszły kontynuowała.- Teraz mamy taki wyjątek, gdyż nie
dostałyście żadnej roli, tylko będziecie występować jako kaskaderki oraz
tancerki., również Wam gratuluję. Następnie teraz pragnęłabym zaprosić do
nas tutaj osobę, która dostała główną rolę. Ross Lynch, zapraszam.-
Blondynek promieniał radością, nie spodziewał się aż takiej wielkiej
roli, aż z zdumienia, nie wyszedł tylko rozmyślał.
-Ross, choć tutaj, nie wstydź się.-
Przebudziła go dyrektorka, słychać było chichot niektórych osób, ale on nie
przejmował się tym, w końcu spełniło się jego marzenie, więc ruszył na przód
nie oglądając się w tył. Szedł dumny z siebie, ale również zadowolony, że jego
„koleżanka” również dostała się, wprawdzie nie była to jakaś wielka rola, ale
jednak ją zdobyła.
Wciąż wyczekiwał na jego „byłą”, gapił się dziwnie
na dyrektora szkoły, jakby za zauważenie grudki łupieżu miał dostać milion
dolarów. Wiele osób zostało wyczytanych,
ale ona nie.
„A co by było gdyby ona nie została jednak wybrana, gdybym musiał stawić czoła komu innemu,
gdybym miał zranić kogoś, kto nie zawinił ani trochę albo gdybym się swoim
zachowaniem ośmieszył lub nie udałoby mi
się to? A może było by lepiej gdybym nie brał udziału w przesłuchaniach, nie
musiałbym wcale nikomu być kulą u nogi. ”- Zamartwiał się Ross, a jego mina
coraz bardziej zaczęła przypominać taką, jak ze sceny z horroru, jakby patrzał
na śmierć bliskiej osoby. Powinien się cieszyć, że udało mu się dostać do ekipy
serialu, choć w rzeczywistości był to dla niego jeden wielki początek, który
mógłby zapoczątkować dalsze szczebelki wzbijania się w stronę kariery, w jego
przypadku było zupełnie odwrotnie, przynajmniej po części. Dalsze jego
zamartwiania przerwała dyrektor:-A więc to już koniec, bardzo wszystkim wam
gratuluję, nawet tym , którzy się nie dostali. Było to dla Was wszystkich miłe
doświadczenie i mam nadzieję, że będzie ich jeszcze wiele. A teraz zapraszam
wszystkich do pokoju, a reszta może iść
do domu.(hehe xD przeczytaj jeszcze raz to zdanie)- Pożegnała się ze sceną i
swoją rolą w akademii i czym prędzej pognała do gabinetu. A za nią co niektórzy.
Ross przekręcał się w lewo, w prawo i w inne strony, szukając pewnej blondynki,
która złamała mu serce. Lecz wciąż nigdzie jej nie widział, ani nie słyszał,
jak wyczytywaną ją, jego myśli stawały się coraz mroczniejsze, przewidywał już
najgorsze scenariusze, a jego wyraz twarzy z każdą chwilą pochmurniał jeszcze
bardziej niż wcześniej. Biegał, jak oszalały po korytarzu, w celu znalezieniu
jednej osoby, ale bez skutku. Po chwili
coś go oświeciło.-Pewnie jest w gabinecie, jak reszta!- Krzyknął
głośno, a wszyscy się na niego dziwnie patrzeli.- Dopiero teraz się skapnął, że
ta wypowiedź była źle sformułowana i bez sensu wypowiedziana.-No, kiedy się zorientowałeś, dziwne, że w ogóle się
dostałeś… -,- ?!- Jeden rudowłosy, niski chłopak, któremu chyba było nie brak
pewności siebie, bo gdyby trafił na inną osobę z pewnością dostało by mu się. Ale
blondynowi zrobiło się jedynie trochę przykro i prawie nie zważając na nic
poleciał, jak błyskawica w stronę gabinetu i wreszcie do niego wszedł, po
drodze napotkał na trzydziestoosobową kolejkę, ale nie zorientował się po co
ona jest. A gdy tylko wparował ro gabinetu, dziesięciorga oczu wpatrywało się w
niego, a on zmuszony był powiedzieć „ przepraszam i już miał otworzyć drzwi, a
odezwał się głos, zauważył również, że spośród pięciu osób przesiadujących w
pokoju jedna z nich to Kim no i oczywiście Noach. Znowu spotkał tego debila,
ich losy się na prawdy zbiegły, ku nieszczęściu i to obustronnemu:-Jak już tu jesteś to możesz zostać, ale w przyszłości
postaraj się nie spóźniać.- To był głos pani dyrektor.-Dobrze.- Odpowiedział blondyn, siadając na wolnym
krześle.-Proszę, tutaj jest rozkład ról, także twojej oraz
opis programu, zgoda, którą musi wypełnić rodzic i tego typu rzeczy.- Podoła mu
gruby stos kartek spięty jakimś cudem spinaczem biurowym ta sama osoba.-Hej.-Szepnęła dziewczyna tego samego koloru włosów
do Rossa.-No cześć.- Odpowiedział, po czym dyrektor zaczęła obmawiać.-Już to mówiłam, ale skoro już tutaj jesteś to
powtórzę.-Spojrzała na brązowookiego blondyna.- Otóż miejsce nagrań, będzie bardzo
daleko, więc można, ale nie trzeba zabrać ze sobą bliską osobę, opiekuna,
kogokolwiek .Oczywiście nie będzie ona mieszkała razem z wami, będzie miała mieszkanko nie duże, ale
przytulne z tego co wiem, jakieś 10, 20 kilometrów od internatu. A no i będzie
ono darmowe, wytwórnia zakryje wszystkie koszty. Za dwa tygodnie jest
spotkanie, wszyscy mają na nie przyjść bez wyjątków, chyba, że to coś
poważnego. Więcej dowiecie się w programie telewizyjnym.To mniej więcej na
tyle, zawołajcie następnych.-Dowiedzenie.- Rzucili wszyscy niezbyt entuzjastycznie
zgodnym chórem i pognali, albo tylko
Ross do domu, on nie zauważył. Podleciał do plecaka, schował ważny dokument do
atlasu, dotychczas jego najgrubszej i największej książki, następnie do szafki
przebrać się, zrobił to w oka mgnieniu, po czym poleciał w stronę domu.&Była już ta godzina, za pięć minut miał się zacząć
program, a on mógł wreszcie dowiedzieć się większości o serialu oraz rolach.
Mógł spojrzeć do papierów, ale ostatecznie zdecydował, że lepiej będzie gdy
zobaczy program. Poszedł do kuchni zrobić popcorn błyskawiczny i wrócił do
pokoju powrotem, wraz z pełną po brzegi miską popcornu, oraz włączył telewizor
na dany kanał. Program się zaczął, prowadziła go ciemnoskóra, czarnowłosa, przy
kości kobieta, mająca długie, gęste loki, ubrana w obcisłą sukienkę, która
miała ją rzekomo wyszczuplić.(Jest, pierwszy w historii opis xD)Ross, oglądał
go z zaciekawieniem, ale w pewnym momencie(wiecie w którym) ujrzał na ekranie
tą samą dziewczynę, którą spotkał z Avanem w kawiarni i okazało się, że będzie
ona miała rolę w serialu, a co gorsze, będzie ona główną bohaterką. Dowiedział
się też, że Tricky zostanie wydalona ze szkoły, gdyż jej rodzice próbowali
przekupić firmę, aby miała ona główną rolę, gdyż ona sama nie potrafiła sobie
sama zapewnić miejsca. Czyli jednak świat jest mały.- pomyślał.
Teraz był już w pełni załamany, nie dość, że musiał
zachowywać się wrednie, chamsko dla głównej bohaterki, to była to akurat dziewczyna,
którą kiedyś spotkał. Wiedział, że musi się z tego jakoś wyplątać, ale nie
chciał łamać danej obietnicy, mimo, że była ona nie potrzebnie złożona.
Przecież mógł wyplątać się, nie zgodzić, ale chciał się poniekąd zemścić, a los
był taki perfidny wobec niego, że postanowił właśnie tak. Wiedział, że ta
dziewczyna spełniła swoje marzenia, ale za niedługo, mogą one się rozwiać w rozpaczy,
smutku i być może nawet przerodzą się w nienawiść, lub zupełnie odwrotnie. . .
&Minęło trochę dni, zbliżały się wakacje, za nie
długo będą musieli wyjechać do Los Angeles ci wszyscy uczniowie, którzy za
niedługo staną się częścią ekipy serialu. Już podostawali scenariusze, które
powinni już po części umieć na pamięć, ale teraz muszą się postarać także o
dobre oceny końcowe, które będzie tak trudno zdobyć po tej wielkiej mieszaniny
stresu, szczęścia oraz bezradności., szczególnie pewnemu chłopakowi, który
przeżył tak wiele ale i tak mało w porównaniu, co los dla niego przygotował. W
ciągu tych dni owy blondyn, wciąż był strasznie zmylony swoimi myślami, mógł po
prostu pomyśleć: „Niech się dzieje co ma”, ale nie potrafił, nie był z tego
typu osób, dla niego jedne mały problem, był wielki i trudny, strasznie liczył
się ze wszystkim. Atmosfera między nim, a mamą się poprawiła, jego rodzicielka
była z niego niezwykle dumna, ale on nie dostrzegał tego, przez swoje kaprysy,
które można by nazwać myślami. Trudno mu było również opuścić dom oraz
oddzielić się od matki, mimo, że był już w trzeciej gimnazjum, nie wiedział co
ma myśleć, a jednak. Zaszywał się z pokoju razem z tymi kaprysami i rozmyślał,
nie gadał, ani z Kim, ani z Avanem, ale czekała go niespodzianka, po którą nie
musiał nigdzie wychodzić, chyba, że z pokoju. Usłyszał dzwonek do drzwi, czekał, aż matka otworzy,
ale zawiódł się i po kilku minutach podszedł do drzwi. Stał w nich Avan, gdy
tylko spojrzał na rosa trochę się przeraził, gdyż miał podkrążone oczy,
rozczochraną fryzurę i gburowatą minę, nawet się nie przywitał.-Hej, jak tam?- Zaczął próbując rozładować
atmosferę.-No, jakoś jest.- Odpowiedział zupełnie przeciwnie,
niż zawsze.-Mogę wejść?-No, wchodź.- Powiedział niechętnie, po czym zamknął
drzwi i poszedł w stronę pokoju, a za nim przyjaciel. Usiedli na jego łóżku i
zapanowała cisza, którą po chwili przerwał Avan.-Czemu jesteś taki jakiś dziwny, dziwnie się
zachowujesz?- Jak zwykle zaczął od konkretów.-Oglądałeś program?- Odpowiedział nawet nie patrząc
na rozmówcę.-Jaki?-Wygrane życie, chociaż takie nie jest.- Burknął
brązowooki.- Nie, ale co się stało? Przecież jest fajnie,
powinieneś się cieszyć.-Niby z czego, nie oglądałeś, nie wiesz o co chodzi!-
Krzyknął, co bardzo zdziwiło Avana, Ross nigdy taki nie był, musiało się coś
stać, żeby to przerwać, może to dlatego, że
tyle przebywał sam-pomyślał.-Jak wolisz, myślałem, że ucieszy cię zemsty.-Nie, idź już.- Wskazał ręką na drzwi.-Okej, wyluzuj, Nara.-Machnął ręką i patrzył na
Rossa oczekując odpowiedzi. Ale jej nie uzyskał więc wyszedł. Szedł ciemnymi
schodami i spotkał matką, któ®a ledwo co chodziła, ale uśmiechał się od ucha od
ucha.-Dzień dobry Avanku, idziesz już? Czemu?- Powiedział
pogodnie.-Dzień dobry, tak,
do wiedzenia.- Uśmiechnął się po czym wyszedł. Ale przed drzwiami stała
Kim. Chłopak nic już nie powiedział, stał tylko jak wryty, a ona go jeszcze
bardziej zatkała.-Dzwonek był zepsuty. Dzięki za otworzeni drzwi, a
teraz czy mogę wreszcie wejść, czy może będziesz tak stał, tak jak stoisz i…-
Wzięła oddech.- No po prostu przepuść
mnie! Boże co za tępak…- Przekręciła oczami i weszła, po czym kolejny raz się odezwała
tym razem do matki Rossa.-Dzień dobry, Gdzie jest Ross?- Y…Dobry, na górze.- Gdy tylko blondynka się
oddaliła.- Ach, te dzieci..- Powiedziała matka.Gdy Kim była już na górze, nie pukając weszła i na
powitanie krzyknęła:- Co Cię tak walło, że się tak zachowujesz?- On się
nie odezwał.-Powinieneś się cieszyć, a nie wszystkich wokoło
unikać, co się stało?- Obniżyła już ton.-Nie rozumiesz, Tricky nie ma roli, ma ją dziewczyna
z kawiarni.-No i?- Wtedy dopowiedziałem jej historię, gdyż
ostatnio nie powiedziałem całej.-Ty jesteś jakiś porąbany, a ten twój przyjaciel
jeszcze bardziej, szkoda mi ciebie, ale rób co chcesz. Ja bym na Twoim miejscu
dawno bym już nie zadawała się z taką osobą, on cię wykorzysta i nic więcej.
Nara.- wyszła uświadamiając mi jedną rzecz…
_________________________________________________________________
Hejka! Więc na początku chciałabym Wam bardzo podziękować, że mimo tak długie przerwy nie opuściliście mnie i chciałabym Wam coś pokazać. Uważam, że niezbyt mi wyszedł ten i poprzedni rozdział , z resztą wszystkie są takie se, ale spróbuję pisać lepiej. Chciałam zrobić ROZDZIAŁ trochę dłuższy, ale lepiej żebym teraz dała niż z tym zwlekała, a więc pojawił się dzisiaj ten rozdział.
Ostatnio mi się trochę nudziło, więc narysowałam sobie tego króliczka, albo kozę, nie umiem wybrać, czy to będzie królik czy koza, a może coś innego. Pomożecie?
Wyszedł mi średnio, ale z pośród całej niedokończonej rodziny chyba najlepiej :/ xD
Pa!!!