niedziela, 21 lipca 2013

Rozdział 8 "Honorata, Hipis i wizyta..."

8.06 (Ósmy Czerwiec)
♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥
Właśnie wychodziłem z domu w celu zakupieniu dwóch biletów. Do szpitala i Z powrotem.  Po drodze spotkałem bezdomnego psa. Był to chyba mieszaniec owczarka niemieckiego, nie wiem, ale był do niego strasznie podobny. Piesek do mnie podszedł i zaczął na mnie patrzeć maślanymi oczami. Wytrzeszczał je tak chyba przez kilka minut. Pomimo iż był bezdomny, był w miarę czysty. Nie minęła chwila, a zacząłem go głaskać, nie dało by się zrobić inaczej. Tak słodko na mnie patrzył tylko ktoś bez serca nie pogłaskałby go.
Po  krótkim postoju ruszyłem w dalszą drogę. Postanowiłem wejść do najbliżej znajdującego się sklepu lub kiosku.
Gdy zauważyłem jakąś budkę zacząłem biec w jej stronę. Nie wiedziałem czy to sklep czy nie, ale miałem nadzieję. . .
Gdy już dotarłem do. . .Kiosku zerknąłem w tył i zauważyłem, że ten sam pies wciąż za mną biegł.
-Poproszę dwa bilety na autobus, zwykłe.
- Proszę!- Rudowłosa sprzedawczyni podała mi towar- Trzy dolary.
Po jej słowach włożyłem jedną rękę do kieszeni  mając na celu znalezienie zapłaty za bilety. Niestety w owej kieszeni nie znalazłem nic prócz przeciętnej agrafki. Nie wiedziałem skąd się wzięła, może mama mi ją tam włożyła, albo i ja sam to jest już nieważne.
-Lepiej już wrócę poszukiwań tych trzech cholernych dolarów.- Wypowiedziałem szeptem. W tym celu wsadziłem drugą rękę kolejnej- ostatniej kieszeni, mając nadzieję, że w niej znajdę te przeklęte trzy dolary.
Niestety nie ku mojej myśli znalazłem tylko dwa, a nie trzy!
-Przepraszam zgubił mi się jeden dolar.-Skłamałem. Tak na prawdę po prostu zapomniałem zabrać kasy.- Czy mogła by pani przyjąć  dwa, a ja doniósłbym ten jeden za jakieś kilka minut?
-Słuchaj młody to nie bank! Myślisz, że tak po prostu możesz zapominać, gubić kasę, a później ją donosić. Zawsze bierze się więcej. Jest jeden mały szczegół między tym tutaj miejscem a bankiem.- Przerwała na chwilę, a ja poczułem, że nigdy nie kupię tych biletów. A ona będzie mi prawić kazanie z milion lat.
-W banku istnieje takie coś jak "prowizje", a ja również powinnam je tutaj zapewnić.
-To poproszę jeden bilet.- Powiedziałem jak najmilej i próbowałem się uśmiechnąć, ale wyszedł mi wielki grymas. Nie chciałem się z nią kłócić, więc postanowiłem drugi bilet kupić u kierowcy, pomimo iż jest drożej, nie ma takiej atmosfery. Nie chciałem się kłócić z tym babsztylem, ale tylko dlatego iż ludzie wzięli by mnie za kogoś... Nie wiem za kogo, ale coś  by wymyślili. Zawsze tak było i zawsze tak jest. To wszystko, te gadanie, plotkowanie na mój temat ludzi nie ruszyło by mnie, ale mamę tak. Odkąd pamiętam prawie zawsze gdy byłem mały sprawiałem jej zawód. Pobiłem się z jakimś chłopakiem,  nie słuchałem pani, pokłóciłem się z kimś... Mając na myśli jakiegoś sąsiada- tego szczęśliwca, który wszedł by przekazać list-wpuszczałem na niego psa, biedny trafił do szpitala, a ja... No cóż ja się cieszyłem. Dopiero gdy miałem 12 lat zauważyłem mamę płaczącą, szeptała sobie coś sama do siebie. A to "coś" to było prze zemnie. Postanowiłem wyładowywać emocję w inny sposób... Pisałem piosenki o moich uczuciach, zainteresowałem się muzyką. Któregoś dnia poprosiłem o zapisanie mnie na lekcję gry na fortepianie,  posiadaliśmy je w domu- na strychu, miało ono ponad sto lat i wciąż działało. Później zainteresowałem się również innymi instrumentami i zacząłem naukę na nich. Gry na pianinie uczyła mnie pani April Gresth zawsze dziwiło mnie jej imię- oznaczało kwiecień, lecz po jakimś czasie się do niego przyzwyczaiłem. Pokochałem ją, byłą dla mnie jak druga matka. Me przemyślenia przerwała rudowłosa sprzedawczyni.
- Posłuchaj mnie teraz, bo w tym jesteś słaby, a z analizą to jeszcze gorzej,więc wytłumaczę Ci to słowo po słowie. Bardzo wooolno, jasne?-Mówiła do mnie jak do pięciolatka i z aprobatą uznała swoją przemowę.
-Niestety nie możesz kupić tylko jednego, już jest to zapisane, więc albo kupujesz dwa, albo w ogóle nic.- Po tych słowach tak się zdenerwowałem, aż kipiałem ze złości. Zacząłem liczyć do dziesięciu, aby się uspokoić. Ale to i tak nie pomogło. W tym momencie zapomniałem o mamie...
-Nie, nic nie kupię, Ja nic nie stracę, wręcz przeciwnie- wiele zyskam. Tak zyskam wiele, a mam na myśli zdrowe nerwy, zero stresu i kłótni. A pani, jedynie straci, bo nigdy już tutaj nic nie kupię.- Wrzasnąłem sześć ostatnich wyrazów, ale o kilkadziesiąt  "pół tonów za głośno", a może  raczej tonów, o ile można tyle zliczyć na klawiaturze fortepianu.  Kilka osób odwróciło się w moją stronę, ale nie minęła nawet sekunda, a wrócili do poprzednich figur.
Gdy ruszyłem szybkim marszem w drogę powrotną  zatrzymała mnie kobieta około 30 letnia. Miała ona dosyć długie, kręcone i rude włosy- coś mnie one dzisiaj prze śladują. Miała również  śniadą cerę  i jaskrawo-zielonkawe tęczówki oczu.
-Nie martw się ona zawsze taka jest, a co do ludzi- nic nie powiedzą. Tutaj nikt. . . No prawie, no prawie nikt jej nie lubi. ale nie warto wymieniać imion i nazwisk tych ludzi. Ona jest dla wszystkich wredna, nie tylko dla Ciebie. Nie sprawisz również zawodu swej matce, nikt o tym nawet słówka nie piśnie, a nawet jeśli, to w dobrych kierunkach ku Tobie - Wsłuchałem się uważnie w każde słowo, analizując. Zastanawiając skąd mnie zna i kim jest? Takie banalne pytania mnie męczyły, ale nie potrafiłem o nie spytać.
-Widzę, że poznałeś już Hipisa- Kobieta zaczęła wpatrywać się w pewien punk za mną. A ja patrzyłem się na nią pytająco. Odwróciłem się o 180 stopni i ujrzałem psa, tego samego. Czekał na mnie, widocznie ciągle za mną biegł.
- Polubił Cię- Po czym pies mnie, zaśmiała się, a ja się tym zaraziłem.- A tak w ogóle jestem Honorata Leser, daleka kuzynka..
-Mamy?
-Twoja!- Rzekła zdecydowanie.
-Skąd to wszystko wież?
- Ja nie wiem tego, ja to czuję.- Nie zrozumiałem ani jednego słowa, ale kiwnąłem głową na znak, że rozumiem.
- Nie udawaj dziecko moje drogie. Mów co myślisz, ale nie rań!- Mówiąc te słowa dające wiele do myślenia uderzyła.
-Mieszkam w domu obok,zajrzyj kiedyś.- Rzekła po czym znikła gdzieś na drzewem, a za nią pies.
&
Nim się spostrzegłem dotarłem do domu, a właściwie przed. Ściągnąłem klucze które wisiały mi na smyczy z szyi i skierowałem je w stronę zamka po czym je otwarłem. Zdjąłem buty zacząłem się zastanawiać się nad słowami Honoraty, a raczej pani Honoraty. . .Równocześnie  przygotowując się do wizyty w szpitalu. Będzie się cieszyć. . .Zaraz, zaraz ale co ja jej przywiozę. Na śmierć zapomniałem o kupnie jej jakichś kwiatów i słodyczy...Eee... Kupię na miejscu, na pewno jest tam jakiś sklepik czy coś. Zerknąłem na zegar, był już czas najwyższy na wyjście. Zabrałem klucze i pieniądze, wyszedłem z domu i pobiegłem w stronę przystanku, który znajdował się kilka kilometrów od mojego domu. Po drugiej stronie drogi na chodniku zauważyłem Hipisa, obok niego stał siwy z klawym wąsem pod nosem facet. Na kilometr było u niego wyczuć i zauważyć "Aurę złości". Tym jaki miał wzrok, jak na obcych patrzył, wzrokiem zabijał- prawie dosłownie. A co do oczu- miał je zielone. Oczy kocie, które goniły psa, zamiast uciekać przed nim. Zwierzę chciało uciec, ale on nic nie umiał prócz uciec wzrokiem. Usta waćpan miał zakute brodą, byłą siwa- nijaka. Ciągle krzywił usta budując grymasy, ręce miał w kieszeni- w kożuchu mimo iż był początek lata.
Umiał ruszać brwiami niewiarygodnie- rzecze. A ten rym sam nie wiem skąd się wziął w mej opiece? Bardzo się dziwiłem tymi "myślami"mymi. Nim zauważyłem byłem już na przystanku, a po kilku sekundach przyjechał. Wsiadłem podszedłem dom kierowcy i zakupiłem dwa bilety. Drogą wpatrywałem się w bloki, hotele i domy, które były prawie wszystkie w barwie pomarańczy lub brzoskwini, było parę odmieńców, ale na prawdę mało. Nagle zamiast biblioteki  zauważyłem ogromny most, bez rzeki, jeziora- jak zwykle są zbudowane. Był cały ze złota, a miejscami z miedzi, widok był niewiarygodny. Przetarłem oczy i most zniknął.

_________________________________________________________________________________
Przepraszam Was, że nie dodałam w piątek rozdziału- nie miałam czasu, następny będzie już punktualnie.
Dziękuję Wam za te ponad 300 wyświetleń- będzie bonus, ale w osobnym poście:)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz