wtorek, 2 lipca 2013

Rozdział 3 "Różowy kamyczek"



02.06. (rano)
♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥
 Podjąłem decyzję, ale czy aby na pewno dobrą??? Wagary nie wchodzą w grę na 100%, o tym bym nawet nie pomyślał! Chociaż kumple wiele razy mnie namawiali. Podjąłem inną decyzję mianowicie . . .
Musiałem wywołać u siebie chorobę, po prostu się rozchorować lub symulować.
Wolałbym symulować niż na prawdę być chory, ale mama by się nie nabrała. Ojciec może by się nabrał na to . . . gdyby był tutaj z nami. Zasmuciłem się, lecz po chwili mi przeszło.
Był tylko jeden mały problem...Jaki??? Taki, że nie wiedziałem jak się rozchorować, ponieważ jeszcze nigdy o tym nie myślałem, a co dopiero próbowałem...Szybko podszedłem do szafy położyłem swoją rękę na górę szafy i przejechałem ręką po jej górnej części w celu znalezienia mojego laptopa. Po kilku minutach t.z. POSZUKIWAŃ, skierowałem się w kierunku drzwi mojego pokoju i pobiegłem do salonu po jakieś krzesło. Po chwili ruszyłem niczym błyskawica z powrotem do pokoju wraz z ciemnobrązowym, dużym krzesłem, niestety nie zauważyłem różowego kamyka o który się potknąłem i zrobiłem koziołka, po czym upadłem na ziemię wraz z krzesłem. Nic mi się nie stało, ale huk był niesamowity. Nagle mama krzyknęła do mnie z innego pokoju:
- Ross, Co ty robisz???
-Nic...- Jak najmilej odpowiedziałem.
-To dlaczego był taki hałas?
-Laptop spadł mi z szafy...Yyy, znaczy wypadł mi z rąk gdy go zdejmowałem z szafy...- Wypowiedziałem nerwowo. Po czym zorientowałem się co powiedziałem.
-ROSS!!!-Mama krzyknęła rozzłoszczona.-Mam nadzieję, że komputer jeszcze działa, ale jeśli nie to masz przerąbane!!! To był nowy komputer dostałeś go miesiąc temu na...
-To jest laptop nie komputer.-Przerwałem mamie- I nic się z nim nie stało bo...Upadł na ... dywan.
-To dlaczego był taki...A dobra już nie ważne, ważne, że działa. I proszę Cię Ross, więcej mi nie przerywaj kiedy mówię coś do Ciebie.
-Dobrze mamo.-Wypowiedziałem bardzo cicho i wziąłem do ręki ów różowy kamyczek przez który było te całe zamieszanie.
Krzesło położyłem obok szafy, wspiąłem się na nie i zobaczyłem, że na szafie nie ma żadnego laptopa.
Tyle się namęczyłem i to wszystko na marne- pomyślałem sobie. Po chwili coś na moim biurku zwróciło moją uwagę,był ta oczywiście poszukiwany przeze mnie ów laptop, który leżał obok różowego kamyczka. Gdy położyłem wtedy kamyk na biurku nie zauważyłem żeby tam był również laptop. Chyba jestem ślepy, jak mogłem tego nie zauważyć. W pewnej chwili wziąłem laptop, uruchomiłem go, włączyłem "Internet Explorer i napisałem te słowa na wyszukiwarce "google"
Zacząłem czytać na głos:
-"umyj włosy, wystaw je do okna, wypij gorąca herbatę i znowu wystaw głowę do okna." Okey, głupie i nie mam tyle czasu. Dalej... "Zjedz całą puszkę lodów ( biegunka zapewniona )" Nie mam lodów, a biegunkę łatwo "wyleczyć" wystarczy wziąć tabletkę i nie jest to zbyt przyjemne, jak każda choroba, ale i tak to jest najNIEprzyjemniejsza choroba, o ile można tak "to" nazwać. Kolejne...(...) Też nie, nie, nie, na 100% nie... "Zjedz kawałek surowego ziemniaka i odczekaj kilka minut (gorączka zapewniona) " To mnie trochę zaciekawiło, ale byłem nie pewny ponieważ o tym sposobie kilka osób napisało " Nie warto ryzykować", " Nie tylko gorączka", " Ten kawałek ziemniaka surowego, to o jeden kawałek surowego ziemniaka za dużo". . .
Tych komentarzy się najbardziej przestraszyłem. Ale postanowiłem zaryzykować.
-Raz kozie śmierć-Wykrzyknąłem z całych moich sił.
Po cichu i na paluszkach zakradłem się od kuchni po czym wszedłem do spiżarki, TAM zwykle trzymamy ziemniaki, a dokładniej w górnej półce na końcu pokoju. Dostajemy je od cioci, która ma wielkie gospodarstwo, co roku do niej jeździmy pomóc im zbierać ziemniaki, a co tydzień żeby pomóc w innych obowiązkach. Otworzyłem drzwiczki półki, wyciągnąłem worek z ziemniakami położyłem go na stół w kuchni i zostawiłem na stoliku dwa- na wszelki wypadek, a worek odniosłem na miejsce. Zatarłem za sobą wszystkie ślady. Z szuflady przy lodówce wyciągnąłem nieduży nożyk przeznaczony właśnie do strugania ziemniaków i kosz jednorazówkę, abym miał do czego dać łupiny z ziemniaków. Ostrugałem jednego ziemniaka i postanowiłem wziąć go do pokoju, ale coś mnie podkusiło żeby ostrugać drugiego ziemniaka i tak się właśnie stało...Do pokoju przyszedłem z obojgiem ziemniaków pokrojonych na plasterki, była godzina ósma, miałem bardzo mało czasu więc postanowiłem jak najszybciej skonsumować "ziemniaczki".
Wziąłem do ręki jeden plaster i powoli przysuwałem go do ust, aż wsadziłem go, Smak surowego nie był aż taki zły więc to nie było aż takie okropne- było na pewno lepsze od grochówki, której nienawidzę.
Postanowiłem poczekać kilka minut aż się pojawia efekty, ale czekałem i czekałem, i co? I nic!!! Postanowiłem spożyć kolejny plaster ziemniaka. I znów czekałem, ale "efektów" nie było.Wziąłem kolejny plaster "zierowca"- tak nazwałem surowego ziemniaka. Ale nadal nic, a nic się nie działo. Pierwszy ziemniak już się że tak powiem "skończył". Zabrałem drugiego ziemniaka i zjadłem go tym razem w całości i okazałości. A gdy to uczyniłem zaczęło mi się robić nie dobrze, czułem jakby cały świat się bujał w lewo i w prawo, w lewo i w prawo, w lewo i w prawo, w lewo i... Zaczęła mnie boleć strasznie głowa...




___________________________________________________________________________
Dzisiejszy rozdział według mnie nabrał trochę akcji i fantazji (czego chyba nie powinien) BYŁ ON DŁUŻSZY OD POPRZEDNICH, Z CZEGO SIĘ BARDZO CIESZĘ, PONIEWAŻ  DŁUGO NAD NIM PRACOWAŁAM I TROCHĘ SIĘ JEDNAK NAMĘCZYŁAM. Nie podoba mi się w nim to, że nabrał takiej charakterystyki " z myśli małego chłopca".Nie wiem jakie jest wasze zdanie, ale czekam na nie... Proszę komentować:)

=LEKKA POPRAWKA=


2 komentarze:

  1. Super rozdział, mam pytanie:
    Czy ten kamyk jest magiczny czy coś w tym stylu?

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki, a co do kamyka to odpowiedź poznasz kiedy będziesz śledzić bloga, lecz zrobię dla Ciebie wyjątek i odpowiem Ci na pytanie. Napiszę Ci wiadomość e-mail.- JESZCZE DZISIEJ.

    OdpowiedzUsuń