8.06 ( Ósmy Maj)
♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥
Dzisiaj w nocy spałem już w domu. Czułem się znacznie lepiej, mimo iż bolała mnie jeszcze strasznie głowa. Obudziłem się o 10.00 i leżałem w łóżku zastanawiając się wciąż, co miał znaczyć ten sen. ale czemu wierzę w przeznaczenie snów?
&
Miałem 13 lat, pewnej nocy przyśnił mi się sen...
(SEN)
Byłem w wielkim sadzie, wszędzie rosły jabłonie, nie wiedziałem, gdzie i co jest.
widziałem tylko nie dużą gruszę pod którą siedziała taka sama dziewczynka, co śniła mi się w ów "szpitalnym śnie". Szybką się zaprzyjaźniliśmy.
&
Sen śnił mi się w wakacje. Kilka dni przed rozmową rodziców ze mną. Powiedzieli mi wtedy, że się przeprowadzamy do L.A. Gdy byłem w szkole nikt nie powiedział mi nawet zwykłego "Cześć", nikt się nie przedstawił. Tą miejsce było mi obce, aż zauważyłem dziewczynę, chyba w moim wieku, byłą ona brunetką o kocich oczach. Podeszłą do mnie grzecznie się przywitała, pokazała szkołę. Zaprzyjaźniliśmy się. Miła na imię Polly.
Wtedy przyśnił mi się kolejny sen...
(SEN)
Byłem w ów sadzie, szedłem i szedłem w poszukiwaniu gruszy, pod którą zawsze, była dziewczynka, przy najmniej gdy byłem w sadzie. Wszędzie były tylko jabłonie, grusza znikła, a wraz z nią dziewczynka. W pewnym momencie podszedł do mnie drwal i rzekł " Gruszę wycięto wczoraj".
Gdy tylko to usłyszałem zamknąłem oczy, a gdy je otworzyłem. Nie umiałem się ruszyć, popatrzałem na swoje nogi, ale ich nie ujrzałem, zamiast nich miałem na sobie korę, a zamiast rąk gałęzie, a na nich jabłka, ale nie czerwone, ale zielone, odmiany ginger gold,
a nie pacific rose...
&
Ten sen miał oznaczać to, że Polly przeprowadziła się, a po jej wyjeździe wszyscy mnie za akceptowali, gdy w szkole był "mam talent" można tak powiedzieć, że "wzięli mnie pod swoje skrzydła", ale ja byłem trochę inny...
&
Postanowiłem wziąć sprawy we własne ręce... Ponieść odpowiedzialność za swoje czyny, nadrobić zaległości w szkole w czasie tygodnia " bez szkoły".
Około godziny jedenastej, postanowiłem zadzwonić do Leny, ale gdy tylko wziąłem do ręki komórkę. Stuknąłem się w głowę i krzyknąłem.
-Jaki ja jestem głupi!!!Może i ja mam lekcje, ale oni nie...-Po czym kolejny raz się walnąłem, tym razem nic nie wypowiedziałem.
&
Była godzina 16:25. Godzina odpowiednia na zadzwonienie, ponieważ o 14:10 kończyliśmy lekcję, a kółka nie są dłużej niż do 16:00, a zwykle maksymalnie dwadzieścia pięć minut idzie się do domu pieszo, a co dopiero autem czy rowerem lub motorem.
Sięgnąłem po telefon, który stał na biurku obok różowego kamyczka. Nie pamiętam żebym położył kamyk obok telefonu, ale to już nie ważne.
Po chwili wykręciłem numer od Leny i czekałem...
Po kilku sygnałach Lena odebrała.
-Halo?
-Cześć! To ja Ross:)
-No cześć Ross, czemu Cię nie było w szkole przez kilka dni?
-Wież yyy...wolałbym o tym teraz nie mówić, ale mam do Ciebie małe pytanie!
-Tak Ross?-Spytała z wielką ciekawością.
-Czy mogłabyś...
-Tak Ross?
-Udzielić mi korepetycji i dać odpisać książki i zeszyty?
-Yyy...T...a....a....ak z wieeeeeeeelk...ą...ą... przy...y...jemnośćią- Parsknęła dziwnym tonem.
-To czy mogłabyś do mnie przyjść na przykład...Yyy... Może dzisiaj?
-Do...do....brze. Za godzinę przyjdę.
-Mieszkam...
-Wiem-Przerwała mi znów wypowiadając to słowo tym dziwnym tonem co wcześniej.
-Cześć Lena...Yyy... Dzięki!-Zakończyłem rozmowę, po czym się rozłączyłem.
&
Była godzina 17.30, czekałem z niecierpliwością na Lenę. W końcu usłyszałem dzwonek do drzwi. Zszedłem na dół...
Słuchaliście nowej piosenki Enej-a, może nie jest aż tak nowa, bo rozdział pisałam już dosyć dawno, ale i tak jest najnowsza z ich wszystkich piosenek!!!
♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥
Dzisiejszy rozdział trochę dłuższy, ale i tak krótki. Dodałam wcześniej, ponieważ jutro nie mogłabym jutro.
Napisze Wam tutaj zyski tego co robicie. Dzięki za komentarze!!!
Czytasz.- Komentujesz.
Komentujesz.- Mobilizujesz.
Mobilizujesz- Masz częściej rozdziały, więcej wydatowań i mniej szans na zawieszenie, a nawet zamknięcie bloga.
&
Miałem 13 lat, pewnej nocy przyśnił mi się sen...
(SEN)
Byłem w wielkim sadzie, wszędzie rosły jabłonie, nie wiedziałem, gdzie i co jest.
widziałem tylko nie dużą gruszę pod którą siedziała taka sama dziewczynka, co śniła mi się w ów "szpitalnym śnie". Szybką się zaprzyjaźniliśmy.
&
Sen śnił mi się w wakacje. Kilka dni przed rozmową rodziców ze mną. Powiedzieli mi wtedy, że się przeprowadzamy do L.A. Gdy byłem w szkole nikt nie powiedział mi nawet zwykłego "Cześć", nikt się nie przedstawił. Tą miejsce było mi obce, aż zauważyłem dziewczynę, chyba w moim wieku, byłą ona brunetką o kocich oczach. Podeszłą do mnie grzecznie się przywitała, pokazała szkołę. Zaprzyjaźniliśmy się. Miła na imię Polly.
Wtedy przyśnił mi się kolejny sen...
(SEN)
Byłem w ów sadzie, szedłem i szedłem w poszukiwaniu gruszy, pod którą zawsze, była dziewczynka, przy najmniej gdy byłem w sadzie. Wszędzie były tylko jabłonie, grusza znikła, a wraz z nią dziewczynka. W pewnym momencie podszedł do mnie drwal i rzekł " Gruszę wycięto wczoraj".
Gdy tylko to usłyszałem zamknąłem oczy, a gdy je otworzyłem. Nie umiałem się ruszyć, popatrzałem na swoje nogi, ale ich nie ujrzałem, zamiast nich miałem na sobie korę, a zamiast rąk gałęzie, a na nich jabłka, ale nie czerwone, ale zielone, odmiany ginger gold,
a nie pacific rose...
&
Ten sen miał oznaczać to, że Polly przeprowadziła się, a po jej wyjeździe wszyscy mnie za akceptowali, gdy w szkole był "mam talent" można tak powiedzieć, że "wzięli mnie pod swoje skrzydła", ale ja byłem trochę inny...
&
Postanowiłem wziąć sprawy we własne ręce... Ponieść odpowiedzialność za swoje czyny, nadrobić zaległości w szkole w czasie tygodnia " bez szkoły".
Około godziny jedenastej, postanowiłem zadzwonić do Leny, ale gdy tylko wziąłem do ręki komórkę. Stuknąłem się w głowę i krzyknąłem.
-Jaki ja jestem głupi!!!Może i ja mam lekcje, ale oni nie...-Po czym kolejny raz się walnąłem, tym razem nic nie wypowiedziałem.
&
Była godzina 16:25. Godzina odpowiednia na zadzwonienie, ponieważ o 14:10 kończyliśmy lekcję, a kółka nie są dłużej niż do 16:00, a zwykle maksymalnie dwadzieścia pięć minut idzie się do domu pieszo, a co dopiero autem czy rowerem lub motorem.
Sięgnąłem po telefon, który stał na biurku obok różowego kamyczka. Nie pamiętam żebym położył kamyk obok telefonu, ale to już nie ważne.
Po chwili wykręciłem numer od Leny i czekałem...
Po kilku sygnałach Lena odebrała.
-Halo?
-Cześć! To ja Ross:)
-No cześć Ross, czemu Cię nie było w szkole przez kilka dni?
-Wież yyy...wolałbym o tym teraz nie mówić, ale mam do Ciebie małe pytanie!
-Tak Ross?-Spytała z wielką ciekawością.
-Czy mogłabyś...
-Tak Ross?
-Udzielić mi korepetycji i dać odpisać książki i zeszyty?
-Yyy...T...a....a....ak z wieeeeeeeelk...ą...ą... przy...y...jemnośćią- Parsknęła dziwnym tonem.
-To czy mogłabyś do mnie przyjść na przykład...Yyy... Może dzisiaj?
-Do...do....brze. Za godzinę przyjdę.
-Mieszkam...
-Wiem-Przerwała mi znów wypowiadając to słowo tym dziwnym tonem co wcześniej.
-Cześć Lena...Yyy... Dzięki!-Zakończyłem rozmowę, po czym się rozłączyłem.
&
Była godzina 17.30, czekałem z niecierpliwością na Lenę. W końcu usłyszałem dzwonek do drzwi. Zszedłem na dół...
Słuchaliście nowej piosenki Enej-a, może nie jest aż tak nowa, bo rozdział pisałam już dosyć dawno, ale i tak jest najnowsza z ich wszystkich piosenek!!!
♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥
Dzisiejszy rozdział trochę dłuższy, ale i tak krótki. Dodałam wcześniej, ponieważ jutro nie mogłabym jutro.
Napisze Wam tutaj zyski tego co robicie. Dzięki za komentarze!!!
Czytasz.- Komentujesz.
Komentujesz.- Mobilizujesz.
Mobilizujesz- Masz częściej rozdziały, więcej wydatowań i mniej szans na zawieszenie, a nawet zamknięcie bloga.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz