02.06 (Drugi Czerwiec)
♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥
Gdy się odwróciłem niczego nie zauważyłem za mną... Tylko jakąś malutką dziewczynkę, 6, a może 5 letnią o ogromnych piwnych oczach, śniadej cerze i gęstych rudych, kręconych włosach. Nagle dziewczynka stanęła, odwróciła się w moją stronę i zaczęła mi machać, wtedy zauważyłem, że ma mnóstwo piegów.
Po chwili przestała wykonywać ruchy ręką i zaczęła szybko uciekać. Chyba przede mną. Chciałem za nią pobiec ale nie umiałem, coś mnie trzymało. Coś co było niewidoczne. Ale co???
&
Obudziłem się, zastanawiając co miały znaczyć te sny. Dlaczego ta dziewczynka się na mnie obraziła, jaka siłą mi nie pozwalała niektórych rzeczy, czemu??? Czułem się jeszcze gorzej niż rano. Po chwili do "pokoju szpitalnego" wszedł mężczyzna w białym fartuchu i spodniach tego samego koloru- bieli. Był to oczywiście lekarz.
- Dzień dobry.-Zaczął.
-Dzień dobry.
-Czy mógłbym Tobie zadać kilka pytań?
-Jasne.
-Więc tak...Twoja mama mówiła iż dzisiaj rano miałeś bardzo wysoką gorączkę- 42 stopie. Jak przyjechałeś do szpitala zmierzyliśmy Ci gorączkę- wynosiła 41, Jak się teraz czujesz???
-Yyy... Trochę lepiej- Skłamałem. Ale doktor zauważył, że nie mówiłem prawdy, miał w tym spore doświadczenie.
-Widzę, że to nie prawda, ale zadam Ci kolejne pytanie...- Zrobiło mi się wstyd, nie wiedziałem co mam powiedzieć i czekałem na kolejne pytanie.
-Twoja mama również mówiła, że, w kuchni zauważyła nie posprzątane łupiny z ziemniaków, a więc ile ich zjadłeś?- Zacząłem się robić cały czerwony z nerwów i ze wstydu, który ciągle wzrastał. Zrozumiałem, że zachowywałem się jak dziesięciolatek, Bałem się odpowiedzieć i wiedziałem, że następne pytanie będzie brzmiało "dlaczego?". Jednak się przełamałem.
-Dwa.- Wy powiedziałem bardzo cicho, krótko i niepewnie.
-Dobrze, widzę, że żałujesz tego i boisz się mojego kolejnego pytania, więc Ci go nie zadam. Czasami pomyśl nad konsekwencjami. Gorączka mogła wypalić Ci całe białko w organizmie, mózg to też białko. Trochę się go pozbyłeś, ciesz się, że żyjesz i że masz taką opiekuńczą, kochającą Cię matkę. Gdyby nie zadzwoniła po pogotowie prawdopodobnie nie należałbyś już do żywych.- Po skończonej przemowie grzecznie dodał.- Do widzenia!!!- Tak było mi wstyd gdy to mówił, cieszyłem się, że mam taką mamę i, że doktor nie zadał najbardziej trudnego do odpowiedzenia pytania. Rozumiał to, miał przecież dużo takich przypadków.
&
07.06. ( Siódmy Czerwiec)
♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥
Była środa, ten dzień w którym wypisano mnie ze szpitala. Byłem już w domu w swoim pokoju, uszczęśliwiony tym, że nie muszę spać już na białej pościeli w białym pokoju z białymi drzwiami, oknami, firanami, zasłonami, białymi płytkami i białym wszystkim oprócz jedzenia, chociaż nie... Niektóre było koloru białego. Patrzałem na czerwone ściany mego pokoju, na Dębowe meble i na pomarańczową kołdrę i poduszkę. Nie wierzyłem,że przeżyłem, że tu leże na kołderze...Nie no przesadziłem, za dużo tych rymów!!!
Wszak że zmieszałem się tym wszystkim. Z jednej strony mam kochającą mnie mamę, labę od szkoły, ale z drugiej poczucie winy, wstyd. Jestem jak małe dziecko nie rozumiejące niczego, ale to niczego, robiące wszystko byle nie ponieść konsekwencji tego, że się odmówiło pomocy, choć ona byłą na wyciągnięcie ręki, a nawet bliżej.
Zrozumiałem te zdanie które niegdyś panie w podstawówce powtarzały niemal codziennie:
"Lepiej ponieść mniejsze konsekwencję w tajże chwili, niż kombinować i ponieść jeszcze większe niż mogły by one być"
Takie proste słowa, a znaczące tak wiele.
_______________________________________________________________________________________________________________________________________________________________
Króciutki rozdział, znowu, ale nadrobię to 7.
&
07.06. ( Siódmy Czerwiec)
♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥
Była środa, ten dzień w którym wypisano mnie ze szpitala. Byłem już w domu w swoim pokoju, uszczęśliwiony tym, że nie muszę spać już na białej pościeli w białym pokoju z białymi drzwiami, oknami, firanami, zasłonami, białymi płytkami i białym wszystkim oprócz jedzenia, chociaż nie... Niektóre było koloru białego. Patrzałem na czerwone ściany mego pokoju, na Dębowe meble i na pomarańczową kołdrę i poduszkę. Nie wierzyłem,że przeżyłem, że tu leże na kołderze...Nie no przesadziłem, za dużo tych rymów!!!
Wszak że zmieszałem się tym wszystkim. Z jednej strony mam kochającą mnie mamę, labę od szkoły, ale z drugiej poczucie winy, wstyd. Jestem jak małe dziecko nie rozumiejące niczego, ale to niczego, robiące wszystko byle nie ponieść konsekwencji tego, że się odmówiło pomocy, choć ona byłą na wyciągnięcie ręki, a nawet bliżej.
Zrozumiałem te zdanie które niegdyś panie w podstawówce powtarzały niemal codziennie:
"Lepiej ponieść mniejsze konsekwencję w tajże chwili, niż kombinować i ponieść jeszcze większe niż mogły by one być"
Takie proste słowa, a znaczące tak wiele.
_______________________________________________________________________________________________________________________________________________________________
Króciutki rozdział, znowu, ale nadrobię to 7.
Super rozdział!!!
OdpowiedzUsuń